Juliusz Ćwieluch: – Można powiedzieć, że Anglicy stracili zimną krew?
Wojciech Łukowski: – Sytuacja ich nieco przerosła. W efekcie dokonał się mentalny Brexit, który już obserwujemy w postaci wzmożonych ataków pod adresem emigrantów, w tym z Polski. Ale to nie przesądza jeszcze ostatecznej pozycji Polaków w Anglii.
Nie ma problemu?
Jest. Ale głównie dla tych, którzy jeszcze nie podjęli decyzji o wyjeździe do Anglii, choć mają ją w głowie. Natomiast ci, którzy już są w Wielkiej Brytanii, stali się zakładnikami własnych decyzji. Będą racjonalizować swoją sytuację. Wchodzić w narrację typu „Anglicy bez Polaków by zginęli” albo „jesteśmy biali, normalni i nie wysadzamy się metrze”. Ma to poprawić ich nastrój i pozwolić na odcięcie się od innych emigrantów. Silny rasizm, który uaktywnił się w Polakach mieszkających w Anglii, to zresztą temat na ciekawe badania.
Naprawdę „zginęliby bez tych Polaków”?
Z pewnością Wielka Brytania, o ile nadal pozostanie Wielką Brytanią, potrzebuje rzeszy ludzi do wykonywania nisko opłacanych, prostych prac. I do tego celu niezbędni są emigranci. Ale nie mam przekonania, że jakoś szczególnie zależy im na tym, żeby to byli Polacy. Ten kraj, wraz ze swoją kolonialną historią, miał wiele czasu na to, żeby przyzwyczaić się do wielokulturowości i inności. To, że ktoś jest biały, nie jest tam automatycznym atutem. Wymienialność emigrantów to jeden z mechanizmów regulacji rynku pracy stosowany przez kraje dominujące.
Czyli zaczną się pozbywać Polaków?
W przypadku Anglii nie spodziewam się odgórnych nacisków na wypieranie Polaków. Co innego w przypadku Niemiec, gdzie moim zdaniem Polacy będą jednak sztucznie wypychani z rynku pracy, bo trzeba będzie zagospodarować ten prawie milion emigrantów, który napłynął tam w ciągu ostatnich kilku miesięcy.