Papież zaczął mówić o Maćku Szymonie o 21.15: „Muszę powiedzieć wam coś, co zasmuci wasze serca. To jest historia życia jednego z was”. Pięć minut później Michał Jerzy Cieśla, starszy brat Maćka, kliknął na emotikon „zamyślony” i wrzucił na FB post: „Zaniemówiłem”. Jeszcze zanim posypały się lajki, daleki kuzyn wkleił nazwisko Maćka we wpis o niesamowitym świadectwie papieża Franciszka. A potem się zaczęło. W imieniu rodziny – mamy ekonomistki i ojca, specjalisty do spraw kontrolingu – to Michał rozmawia ze wszystkimi. Jako rzecznik prasowy Nowoczesnej Region Śląski ma już trochę wprawy. Najważniejsze to przekazać, że Maciek żył prosto i dobrze. Jako absolwent wzornictwa miał też idealne wyczucie znaku, który powinien harmonizować ze słowem i działaniem. I pewnie by się zdziwił, że po śmierci sam został symbolem.
JP II
No więc Michał opowiada. Na początku o dzieciństwie na katowickim blokowisku. Tak zwany Manhattan był bezpieczny, cichy i zielony. Maćka urodzonego w 1989 r. i Michała rocznik 1985 ominęła komuna. Rodzice, nowo powstająca klasa średnia, zapewniali im wycieczki za granicę i rozwijanie zainteresowań. Michał uczył się gry na gitarze, Maciek chodził na zajęcia plastyczne. Poza tym całe dnie spędzali razem.
Rodzice dbali, żeby rośli w duchu katolickim, ale, jak mówi Michał, wierzyli jak większość Polaków. Czyli co niedzielę chodzili z synami do kościoła. W Wigilię były obowiązkowo kolędy, w Wielkanoc święconka. Michał aranżował na nowo pieśni kościelne, Maciek przerabiał po swojemu symbole religijne. – W kraju z gruntu katolickim każdy początkujący artysta tak pewnie ma – mówi Michał. – W 2000 r. pojechaliśmy na wycieczkę do Rzymu. Organizatorowi udało się załatwić dla naszej 20-osobowej grupy audiencję u Jana Pawła II.