Jak hartuje się fach
Studenckie workcampy, czyli dobrowolne zaciągi do prac społecznych
Dom Dziecka nr 10 w Łodzi. Lokatorska kamienica w centrum miasta. Stara, zaniedbana, ale nic lepszego władze Łodzi pięć lat temu nie znalazły. Magistrat wysupłał pieniądze na remont, ale fachowcy złapali lepszą fuchę i to, co mieli zrobić w cztery tygodnie, zrobili w dwa. Teraz brygada Mateusza codziennie natrafia na dowody ich pośpiechu. Każdy narożnik w każdym pokoju, na korytarzu i łazience jest spękany. Łazienka chłopców – ruina. Woda wycieka na korytarz. W pierwszych dniach nie wiedzieli, jakie pułapki ich tu czekają.
Brygadę tworzą wolontariusze. Blisko 30 dziewczyn i chłopaków z łódzkiego oddziału Koła Młodej Kadry Polskiego Związku Inżynierów i Techników Budownictwa i bliźniaczych oddziałów z Wrocławia, Warszawy i Lublina. Niektórzy są dwa tygodnie, inni tylko przez weekend. Większość to dziewczyny. – To one są siłą napędową. Jak skończą gruntować albo malować, od razu szukają innego zajęcia – śmieje się Mateusz Dankowski, student V roku budownictwa Politechniki Łódzkiej. Tu w roli minibrygadzisty, jak mówi o sobie.
To były ostatnie studenckie wakacje Mateusza. Tak naprawdę to ich nie miał, bo od maja pracuje w biurze projektowym. Cały lipiec zasuwał, aby wygospodarować półtora tygodnia na workcamp. Musi tu być dyspozycyjny, bo brygadzie nie może brakować materiałów i narzędzi. Katarzyna Źródło, studentka także V roku budownictwa PŁ, swoje pierwsze 12 dni urlopu też zatrzymała na remont. Siedzi po uszy w fakturach i danych albo w budowlanym supermarkecie.
Centrum dowodzenia to kuchnia. Po dziewiątej, po śniadaniu przygotowanym przez dziewczyny z domu dziecka, odprawa. Całą brygadą przechodzą się po pokojach, ustalają, co dziś jest do zrobienia. To kameralny dom. Dla 12 nastolatków. Takie właśnie mają być wszystkie domy dziecka do 2020 r.