Przekaz był mocny: na orlikach pod postacią zmielonych opon samochodowych zalega rakotwórcza bomba. Kilka miesięcy temu w Anglii zrobiło się głośno o przypadku 18-letniego Lewisa Maguire’a, bramkarza młodzieżowych drużyn Leeds United, który zachorował na złośliwy nowotwór węzłów chłonnych. Jego ojciec, Nigel, opowiadał, że gdy chłopak wracał z treningu, jego strój oblepiony był maleńkimi kawałkami gumy i dosłownie trzeba było je zdrapywać. I że bliska styczność z tą substancją spowodowała raka. W Holandii nagłośniono przypadek choroby nowotworowej młodego piłkarza, która zdaniem jego rodziców miała identyczne podłoże. Przedstawiciele Ajaxu Amsterdam wysłali list do rodziców dzieci trenujących w klubowej akademii, zapewniając w nim, że dopóki wszelkie wątpliwości związane ze szkodliwością materiału pokrywającego nawierzchnie boisk nie zostaną rozwiane, piłkarze nie będą na nich trenować. A docelowo obiekty zostaną przebudowane.
W Polsce wątpliwości dotyczące bezpiecznego korzystania z orlików powracają głównie latem, gdy w gorące dni nad boiskami unosi się smród wydzielany przez rozgrzaną gumę. Ponad rok temu małą burzę wywołał list opublikowany w internecie przez Zbigniewa Masternaka, ojca 8-letniego Wiktora, który po jednym z treningów dostał gorączki oraz wysypki, co ojciec uznał za efekt styczności z wydzielanym przez kawałki opon kadmem. Niedawno fala strachu przed fatalnymi dla zdrowia skutkami trenowania na orlikach wezbrała po artykule na portalu sport.pl, zatytułowanym „Czy orliki to śmietniki?” i jednoznacznie sugerującym, że gumowy wypełniacz sztucznej trawy jest szkodliwy dla zdrowia. Marta Izdebska z firmy Hemet, budującej infrastrukturę sportową, w tym również orliki, mówi, że przez kolejne dwa tygodnie była zajęta głównie odbieraniem telefonów od przerażonych dyrektorów szkół, dla których Hemet budował boiska.