Choć goni nas czas
Alzheimer: problem, który nie dotyka wyłącznie osób starszych
Obraz jest być może personifikacją zaczerpniętą z fototapet wyściełających szyby neurologicznych poradni: nad staruszką w śliniaku pochylają się jej 50-letnie dzieci.
Nieaktualny. Alzheimer już toczy tych 50-letnich. Diagnozowani są zaskoczeni tak samo jak NFZ, który przewiduje partycypację w demencji dopiero po 60. roku życia. Jeśli zdarzyła się nieprzepisową porą, trzeba słać prośby o zgodę na refundację kilkumiesięcznych turnusów, pomagających zaopatrzyć umierający mózg w sztuczki odraczające to, co niewątpliwie nastąpi.
W Ośrodku Alzheimerowskim w Ścinawie mówi się o nich nieletni. Segregator próśb z ostatnich miesięcy: urodzony w 1971, 1977, 1968, 1966. Rocznie kilkadziesiąt.
Truchtają po korytarzach, trzymając się ścian ze strachu przed dziurami wind. Każdy czegoś innego szuka. Na przykład sali, w której właśnie zaczął się maturalny bal. Jeszcze nie-siwi, nie-nażyci. Posiadacze domów jeszcze w budowie i nie dość odchowanych dzieci.
Aktualny alzheimer jest coraz częściej młodszy od tego z witryn. Wygląda tak.
Imię orzecha
Michał jeszcze nie zgubił wątku, że coś mu dolega. Uspokaja żonę, by nie popadała w przesadę. Może zrobił się powolny, ale ciągle na chodzie. W przeciwieństwie do swojej matki, zjadanej przez to samo, którą na czas turnusu pozostawił w domu pod żoniną opieką. Irytują go rozmowy o rencie. Przecież ma dwóch nieletnich synów. Mózg to tylko dwa procent masy człowieka, podleczą i wróci do pracy na robiącej wrażenie plantacji drzewek owocowych. Widać rękę gospodarza po rolniczych studiach wyższych.
A skoro alzheimer, zanim się zdetonuje, toczy mózg nawet 20 lat, musiał już zjadać neurony Michała, gdy ten składał ślubną przysięgę. Szło mu w życiu zgodnie z planem. Prócz wzorowej rodziny zyskał status plantatora cieszącego się uznaniem hurtowników.