Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Kobiety znowu zastrajkowały. A gniew to doskonała siła napędowa do zmian

Nawet naiwne kobiety zauważyć już musiały, że po ich stronie nie stoją dawne instytucje. Nawet naiwne kobiety zauważyć już musiały, że po ich stronie nie stoją dawne instytucje. Piotr Skornicki / Agencja Gazeta
Już od jesieni w miastach i miasteczkach powoli tworzą się struktury, na których w przyszłości można by oprzeć coś trwalszego.

8 marca. Bilans zysków i strat. Po stronie plusów – energia. Jesienią, gdy na ulice tłumnie wyszły parasolki, by protestować przeciw planom antykobiecych zmian w ustawie aborcyjnej, zaczął się proces, który ciągle trwa. W Dniu Kobiet setki tysięcy kobiet znów są na ulicach. Bliźniacze protesty zorganizowano w 47 innych krajach.

Już od jesieni w miastach i miasteczkach, pod różnymi szyldami – od Kongresu Kobiet po Dziewuchy Dziewuchom – powoli tworzyły się struktury, na których w przyszłości można by oprzeć coś trwalszego. Może partię polityczną? Wielki plus.

A w postparasolkowych rozmowach przewijało się na przykład, że cztery tysiące złotych, jakie państwo rzuciło kobietom decydującym się donosić źle rokującą ciążę, to – kwaśny, ale jednak – sukces. Miała być katorżnicza ustawa, jest ochłap, ale zawsze.

Kobietom w Polsce coraz trudniej

W tym miejscu zaczyna się lista strat. Jeśli część Polek ciągle wierzy, że ma po swojej stronie Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu, to jest to wiara naiwna. Z wyroków wydanych przeciw Polsce, a dotyczących praw reprodukcyjnych, większość nie została zrealizowana. Nawet słynna sprawa Alicji Tysiąc. Nie wypracowano zasad informowania kobiet o tym, gdzie mogą skorzystać z prawa do legalnej aborcji, jeśli ich lekarz korzysta z klauzuli sumienia. Nie zostały stworzone zasady płacenia odszkodowań ofiarom lekarskich nadużyć. Ofiara gwałtu – a zarazem i lekarza, który sfałszował dokumentację medyczną, twierdząc, że ciąża trwa dłużej, niż w istocie trwała, po to, żeby nie można jej było przerwać zgodnie z prawem. Kobiety, przed którymi lekarze zatajali wyniki badań. Ta, którą przetrzymano w szpitalu tak długo, by na owe badania było za późno. I ta, w przypadku której zaniechano leczenia, co skończyło się śmiercią kobiety – to jeszcze za mało.

Reklama