Sprzedawczyni z Żabki, gdzie na zamrażarce co tydzień wykładana jest lokalna prasa, uważa, że ten, kto upublicznił pornografię, zrobił świństwo. Dziennikarz i jego żona są dorośli i wiedzieli, co robią. Ale płacić będą także dzieci. Młodszy syn ma pięć lat, starszy chodzi do szkoły. W Miastku, liczącej 10 tys. mieszkańców miejscowości na Pomorzu, są dwie podstawówki i dwa przedszkola. I wszyscy się znają.
Pornole obiegły Miastko w tempie ekspresowym. Na sesji Rady Miasta, w kuluarach, były tematem numer jeden. Zwłaszcza ten zatytułowany „Mączna suczka”. Twarze aktorów były widoczne i rozpoznawalne, więc redaktor naczelny miejscowej „Gazety Miasteckiej” Mateusz Węsierski nawet nie usiłował zaprzeczać. Plakaty, które po dwóch dniach pojawiły się w mieście, ze zdjęciem redaktora, pytaniem: „Czy wiesz, kim jest naprawdę?”, i linkiem do strony, na której opublikowane były pornograficzne filmy, nie miały już praktycznie żadnego waloru informacyjnego. Zwłaszcza że prawie natychmiast filmy interesujące mieszkańców Miastka zniknęły z portalu swingersów, na który wchodziło się przez stronę sprzedającą erotyczną bieliznę. Węsierski twierdzi, że były dostępne tylko dla zaufanych. To poczucie prywatności chyba było złudne, bo po wejściu w jedną z bieliźnianych kolekcji po prawej stronie ekranu pojawiają się miniaturki z filmami. Początkowo to tylko instruktaże do wiązania techniką shibari, ale w miarę klikania filmy robią się coraz bardziej pikantne. Wedle mieszkańców film z redaktorem w roli głównej był wśród nich.
Węsierski nie chce potwierdzić, czy właśnie tą drogą można było dojść do zamieszczonych przez niego materiałów. Zasłania się prokuratorskim zakazem. Razem z żoną złożyli wniosek o ukaranie tego, kto bez ich wiedzy i zgody udostępnił pornograficzne materiały.