Pani Davidoff jest szanowaną warszawską dentystką. Przez lata pracowała na swoją wysoką markę stomatologiczną, a teraz obawia się, że ją utraci, a przynajmniej nadwątli od strony etyczno-moralnej. A wszystko przez będący jej własnością lokal użytkowy przy ul. Hożej 39.
Gabriela A. kręci w kilku biznesach, ale szczególnie wyspecjalizowała się w pewnym skrytym interesie – automatach do gry, kiedyś zwanych jednorękimi bandytami. Dawniej rzecz była prosta, wstawiało się maszyny do knajp i hulało. Ale teraz zmieniono ustawę. Monopol na prowadzenie salonów z tzw. automatami niskich wygranych dostało państwo polskie, a w zasadzie spółka Skarbu Państwa Totalizator Sportowy. Prohibicja na hazard obudziła czarny rynek. Mafia zawsze przecież żywiła się przy hazardowym stole.
Lokal przy Hożej pani Tatiana wynajmowała chętnym na biznesiki, bo też i powierzchnia niewielka – zaledwie 23 m kw. Ostatnio był tam sklep warzywno-spożywczy, ale najemca po jakimś czasie zrezygnował. Poprosiła jednego ze swoich pacjentów, pana Grzegorza, właściciela agencji nieruchomości, aby kogoś na najem wyszukał. I pan Grzegorz do dzisiaj mocno się sumituje, że znalazł jej właśnie tę panią Gabrielę, która okazała się nieszczęściem.
Niechciany najemca
Dentystka poznała Gabrielę A. nie jako rekina czarnej strefy hazardowej, ale prezeskę spółki BZ Inwest. Z KRS wiadomo, że to spółka z ograniczoną odpowiedzialnością (nomen omen), z kapitałem 5 tys. zł, a wszystkie udziały należą do Bartosza Ż.