Jacek Żakowski: – How are you?
Janusz Czapiński: – OK. Mogło być gorzej.
Szczęśliwy czy nie?
Jak się ktoś nie urodził z poważną wadą mózgu i nie uszkodził go sobie wódką albo narkotykami, to musi być szczęśliwy. Nawet gdy jakaś tragedia wybije nas z dobrego samopoczucia, dzięki atraktorowi szczęścia, czyli genetycznie uwarunkowanej woli życia, z czasem znów będziemy szczęśliwi.
Jesteśmy Homo happy?
Wańka-wstańka. Nawet kiedy tracimy coś ważnego, znajdujemy nowy sens życia. Kiedy przed milionami Polaków stanęło teraz wyzwanie nowego zdefiniowania tego, jak dbać o swoje interesy, pojawia się masa pomysłów, które dwa lata temu nikomu nie przychodziły do głowy.
Jak u pana: napisać „Psychologię szczęścia”, która właśnie wyszła?
Na przykład.
Rok temu miał pan minę psa Pluto, który zakopał kość i nie pamięta gdzie. Znalazł pan szczęście, próbując zrozumieć, co to znaczy?
Szczęściem zajmuję się kilkadziesiąt lat. Kiedy dwa lata temu poczułem, że to znów jest deficytowy towar, postanowiłem sprawdzić, co o nim wie współczesna nauka.
I?
Znalazłem sobie nową kość. Kopię dalej, podobnie jak wiele osób.
A więc z powodu atraktora szczęścia, chociaż PiS szaleje, demokracja znika, a Zachód się oddala, to nastroje Polaków idą w górę?
Wracają do naturalnego poziomu. Tak będzie, niezależnie, ile grup społecznych władza weźmie w jasyr. Szok zmienia nastroje na krótko. Mamy w mózgu struktury, które to zapewniają. Nawet po największych tragediach szybko odzyskujemy nadzieję, że kiedyś będzie jeszcze lepiej, niż było.