Radny Piotr Michoń mieszka przy ulicy Jana III Sobieskiego. Na spotkaniach ze starszymi mieszkańcami dzielnicy posługuje się nazwą Świerczewskiego, bo w Dębicy ludzie żyją jeszcze według starej siatki ulic. Zresztą sam się myli, bo zapytany, przy jakiej ulicy się wychował, mówi, że Marchlewskiego, to znaczy Batorego.
Poczet królów polskich zagościł w Dębicy 8 października 1992 r., kiedy Rada Miasta postanowiła po raz pierwszy zdekomunizować ulice. Żarna historycznej sprawiedliwości przemieliły 15 postaci, dwie ulice z PRL w tytule, jeden Manifest Lipcowy i jeden plac Zwycięstwa, bo żadnego zwycięstwa przecież nie było. Plac Zwycięstwa stał się ponownie historycznym Rynkiem. Z którego przy okazji usunięto pomnik Wdzięczności Armii Radzieckiej, bo skoro nie było zwycięstwa, to nie może być również mowy o wdzięczności. Sprawę walki z komunizmem w Dębicy potraktowano bardzo serio. Pod historyczny topór głowę położyć musiał nawet Ludwik Waryński. Niby socjalista, a nie komunista, ale w decydującym momencie sporu sięgnięto po dowód bezsprzeczny, a konkretnie wizerunek rzeczonego na peerelowskim banknocie stuzłotowym. Dla równowagi Waryńskiego zmieniono na innego socjalistę, Ignacego Daszyńskiego. Sprawa dekomunizacji w Dębicy wydawała się zakończona raz na zawsze.
Zmory Peerelu
We wrześniu 2016 r. weszła w życie Ustawa o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego, zwana potocznie ustawą dekomunizacyjną. Według danych IPN w adresach Polaków było jeszcze około 1,5 tys. komunistycznych złogów do usunięcia. Pierwszą falę dekomunizacji niemal suchą stopą przeszedł Świerczewski, który według danych IPN zachował prawie 196 ulic. Podobną frustrację śledczych z IPN wywoływał PKWN, który nadal honorowano w 131 miastach i miasteczkach.