Po okresie wahań weszliśmy do środka. Meble nowe, wytworne, ściany wyłożone elegancką materią, obrusy przepiękne. Jednym słowem większy szyk. Lekko stremowani zasiedliśmy do stołu i... na sali pojawił się odziany w służbowy fartuch szef kuchni Antonio Centorrino. Tylko jakoś dziwnie wydostojniał. Okazało się, że jest teraz nie tylko szefem kuchni, ale współwłaścicielem całego lokalu. Byliśmy więc pewni, że znowu czeka nas orgia smaków. I tak też było.
Powtórzyliśmy poprzedni ulubiony zestaw dań. Ale nie poprzestaliśmy na tym. Z nowości musimy dorzucić tort ze szpinaku z parmezanem, różności rybne z grilla i kalmary w cieście. Z tej radości, że z gastronomicznej mapy Warszawy nie musimy wykreślać dobrego adresu, dołożyliśmy lokalowi piątą gwiazdkę. Przy okazji okazało się, że Gianni polonizuje się i potrafi już rugać personel w nadwiślańskiej mowie. Jeden z nas dla odmiany zgłębia tajniki włoskiego i – dzięki pięknej Laurze Neirotti, nauczycielce przybyłej z Turynu – może zamawiać dania w języku Dantego. Buon appetito lettori!