Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

MSW w przemożnej chęci zatopienia Przystanku Woodstock stracił rozsądek

Przystanek Woodstock Przystanek Woodstock Przystanek Woodstock - Woodstock Festival / Facebook
Pod przedziwnym pretekstem ministerstwo próbuje ograniczyć bezpieczeństwo ludzi.

PiS nie lubi Jurka Owsiaka. To zrozumiałe. Różnią się od siebie „mentalną grupą krwi” tak, że bardziej nie można. PiS organicznie nie znosi Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy (tego akurat nie potrafię racjonalnie wytłumaczyć), ale najbardziej Przystanku Woodstock. Rozumiem, że zwłaszcza po takich piosenkach mogą chcieć zlikwidować Przystanek za wszelką cenę. Kłopot w tym, że w MSW najwyraźniej nie zrozumiano dwóch prawd. Pierwsza: „za wszelką cenę” to w normalnym świecie tylko przenośnia. Druga: zadaniem MSW jest zapewnienie bezpieczeństwa ludziom na terenie RP. Zwłaszcza niezrozumienie tej drugiej prawdy może być niezwykle groźne. Ale po kolei. Najpierw przypomnijmy fakty.

Już w ubiegłym roku MSW obciążył Przystanek statusem imprezy podwyższonego ryzyka. W tym roku taką decyzję podjęto powtórnie. Zwiększa ona istotnie koszty zabezpieczenia wydarzenia. Najdziwniejsze jest to, że podobnego statusu nie przyznano w ciągu tych dwóch lat żadnej innej imprezie. Na przykład podkrakowskim spotkaniom z papieżem Franciszkiem, gdzie zarówno olbrzymia liczba uczestników, jak i trudne warunki ewentualnej ewakuacji mogły budzić niepokój. Nie zaklasyfikowano tak żadnego meczu piłkarskiego, chociaż po niektórych z nich bywają niezłe jatki. Czy na pewno chodzi o bezpieczeństwo?

Wątpliwości co do intencji MSW mogły się nasilić, kiedy komendant główny Straży Pożarnej (podlegający MSW) zawiadomił niemieckich ratowników i strażaków z Brandenburgii, że rezygnuje z ich współpracy przy ochronie Przystanku Woodstock.

Reklama