Katarzyna Czarnecka: – Moralność jest tylko jedna?
Wojciech Pawlik: – Teolog powiedziałby oczywiście, że tak.
A socjolog?
Socjolog zauważy np., że Platon nie postrzegał niewolnictwa jako kwestii moralnej, ponieważ był to jego świat naturalny. Tezy Johna Stuarta Milla były kamieniem milowym w rozwoju demokracji, ale w jego systemie kobiety i dzieci nie miały praw politycznych i w życiu rodzinnym. Ich podmiotowość zaczęto odkrywać dopiero w XX w., a proces ten cały czas trwa. Dziś prowadzi się też debatę na temat moralnego statusu zwierząt, w najbliższych latach stanie się to jednym z ważniejszych wyznaczników rozwoju cywilizacyjnego. Niezmiennie tematem burzliwych dyskusji w naszym obszarze kulturowym jest ludzka seksualność.
W nią wkraczają religia i prawo, co jaskrawo widać przy próbach wprowadzenia restrykcyjnej ustawy antyaborcyjnej i jednoczesnego ograniczenia dostępu do antykoncepcji.
Prawo – zgoda. Natomiast z Kościołem nie jest tak prosto. Seksualność wydaje się nam obszarem jakiegoś szczególnego zainteresowania księży dlatego, że w tej sprawie jest największy rozziew pomiędzy świadomością moralną społeczeństwa a katolicką nauką moralną. Jako przyjemność długo albo w ogóle się w myśleniu katolickim nie mieściła, piętnowano ją lub przemilczano, bo była ściśle powiązana z prokreacją. Dopiero Jan Paweł II powiedział, że może ona być czymś dozwolonym i akceptowalnym, oczywiście w ramach małżeństwa. Z moich wieloletnich badań na temat rozumienia pojęcia grzechu w nauczaniu Kościoła wynika, że w debacie na temat etyki seksualnej przesunięto akcent z grzechu definiowanego w kategoriach nieczystości czy cudzołóstwa w stronę rozpoznawania w nim aspektu wiążącego się z łamaniem piątego przykazania, a więc naruszaniem świętości życia.