Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Stosunki

Żyrardów: legalna miłość na godziny

Apartament „Szampan i sekrety” szybko przypadł klientom do gustu. Apartament „Szampan i sekrety” szybko przypadł klientom do gustu. photographee.eu / PantherMedia
Jak w Żyrardowie, mieście uświęconym trudem polskich prządek, zbojkotowano seksualne fantazje.
Wyposażenie umożliwia zabawę w m.in. budzenie śpiącej królewny, w wilka i czerwonego kapturka, Clintona i Levinsky, strażaka i panią płonącego domu.Szampan i Sekrety Wyposażenie umożliwia zabawę w m.in. budzenie śpiącej królewny, w wilka i czerwonego kapturka, Clintona i Levinsky, strażaka i panią płonącego domu.

Artykuł w wersji audio

Powiedzmy, że macie ochotę na niegrzeczny seks, weźmy przebierankę. Ale po ciasnej sypialni walają się przewijaki, w wannie gumowe kaczuszki, a za ścianą płytkim snem śpi teściowa, która przyjechała na pół roku, oferując się z pomocą przy dzieciach.

Wychodząc naprzeciw sfrustrowanym seksualnie małżonkom, w wiecznym niedosycie, w zrewitalizowanej przestrzeni żyrardowskich loftów powstała luksusowa garsoniera. Można zaanonsować się online, odebrać klucz w paczkomacie i za kilkaset złotych się sobą nacieszyć dyskretnie, komfortowo i dowolnie głośno, zgodnie z erotyczną fantazją szytą pod klienta. W niespełna pół roku rezerwacje się zakorkowały.

Tymczasem uprawianie tych rzeczy w miejscu uwznioślonym ciężkim losem polskiej prządki niektórzy odebrali jako bulwersujące. Wybuchła seksafera.

Ideą garsoniery Aleksandrę Rasz zainspirowało życie intymne. Po 12 wspólnych latach chcieli z mężem czegoś więcej niż kwadransa pod kołdrą między karmieniami. Próbowali odgrywać w domu niegrzeczne uczennice i surowych policjantów, ale na tle kuchennych scenografii umizgi te wyglądały karykaturalnie. Czuć było sztuczność sytuacji. Do tego perwersyjność stała się niebezpieczna dla życia w dosłownym sensie. Od kiedy dzieci zaczęły raczkować, trzykrotnie zjadły świeczki typu tealight, znajdywane potem w pielusze. Googlowali więc, gdzie się wyrwać na weekend, by znów zaiskrzyło. Pensjonaty w Kazimierzu Dolnym oferowały smaczną kolację z winem plus płatki róż, resztę akcesoriów w zakresie własnym. Niestety, po obfitym posiłku i kąpieli w płatkach oboje natychmiast zasypiali.

Dworki mazurskie zapraszały do spa na rytuał bliskości dla zakochanych, w tym czekoladowy masaż (który wyskakiwał także pod hasłem „sposób na bezsenność”). Targali więc walizki z cekinowym suknem arabskim, ale zanim rozstawili się z fantazjami, już byli zmęczeni. Nie wspominając, że w środku nocy ochroniarz kazał gasić świece w związku z czujnikami dymu, a podczas śniadania sąsiad zza ściany pytał protekcjonalnie przy bufecie szwedzkim, czy dobrze się spało?

Rozpytywani znajomi polecali obskurne motele na godziny. Mówili, że zamykają oczy, żeby nie widzieć, gdzie są. Byle tylko wyjść na moment z domowych dekoracji. Pani Rasz, naradziwszy się z mężem, postanowili zainwestować oszczędności w profesjonalny pokój, przychylny bezstresowemu kochaniu.

Ale nie hotel, jakie są w Niemczech. Niby na uboczu, lecz trzeba zostawić meldunek i auto na parkingu. Nie dla wścibskich Polaków w erze Kontaktu24.

Ciekawy sposób na dyskrecję znalazła przeludniona Japonia, gdzie w ciasnych mieszkaniach żyje na kupie kilka pokoleń, a łono natury praktycznie nie istnieje. Otóż klucz do pokoi podaje sama ręka wysuwana zza kotary. Lecz są one odpychająco tandetne, z wanną w kształcie filiżanki i elektrycznym łóżkiem, podskakującym razem z klientami. Apartament z wyobraźni pani Rasz miał być niezauważalny, bez klatek z domofonem i korytarzy śmierdzących starą emalią. Agenci nieruchomości podsuwali ciągle te same ponure kamienice z oknami wychodzącymi na zacienione podwórka. Odchrząkiwali, nie rozumiejąc się z nią. Szukanie zajęło dwa lata.

Aż natknęła się przypadkiem na stylizowane osiedle w Żyrardowie, zaaranżowane na bogato w niespotykanie grubych murach starej fabryki lnu. Poczuła, że to jest to. Miejsce dla nieskrępowanej miłości w nowoczesnym industrialnym dizajnie.

Wygłuszywszy ściany przylegające do sąsiadki podwójną warstwą korka, urządziła garsonierę zgodnie z top listą aktualnych fantazji. Zatem: lustro nad łóżkiem z kolumnami (sam stolarz skręciwszy je, nabrał ochoty na seks); pośrodku pokoju miedziana wanna, kuta ręcznie w Indonezji; profilowana sofa do wielu zastosowań renomowanej firmy specjalizującej się w meblach miłosnych; dwuosobowy prysznic z uchwytami, umożliwiający antypoślizgowe współżycie w strumieniach wody i soli himalajskiej ze sproszkowaną perłą. Jest ponadto miejsce do tanga, nieprzepuszczająca światła roleta lniana, piramidy świec, a w zamrażalce lód.

Apartament Szampan i Sekrety natychmiastowo przypadł klientom do gustu. Anonsują się małżonkowie z Wrocławia, Białegostoku, Bydgoszczy, a także emigranci odwiedzający rodziny. Odbierają klucz w paczkomacie na wysłany wcześniej kod, po czym bawią się jak chcą, uzgadniając scenograficzne preferencje na kilka dni do przodu.

Najczęściej celebrują tu ślubne rocznice, przy czym są to staże długoterminowe. Panowie proszą o podpowiedź, czym żonę po 20 latach zaskoczyć? Zamawiają nawet miłosne wiersze z oferty Premium, układane specjalnie pod jej charakter. Zaręczają się, świętują pierwsze spojrzenia sprzed dekad, pocałunki, pójścia do łóżka. Szukając terminu wspólnie z panią Rasz, uzgadniają z teściową przez drugi telefon, czy też jej pasuje.

Ku zaskoczeniu 80 proc. wybiera fantazje na Christiana Greya. Wstawia się wówczas drewnianą szubienicę z kajdankami na cztery kończyny, szpicruty, piórka do drażnienia itp. On udaje, że jest rekinem biznesu, przylatuje do niej śmigłowcem i jeśli ona się erotycznie postara, zapewni jej superbyt. W związku z tureckim serialem „Wspaniałe stulecie” emitowanym w TVP wzięciem cieszy się też orientalna komnata z poduchami, podnóżkami i czterometrowym baldachimem. Małżonki, będące pod wrażeniem serialu, chcą zrealizować się jako niewolnice.

Scenograficznie dostępne ponadto: sala lekcyjna z akcesoriami typu niegrzeczne dyktando w tornistrze, kozioł, ławka, linijki; komisariat policji (przykładowy wariant fantazji: on ją przeszukuje, znajduje zaręczynowy pierścionek, czy ona przyznaje się do niego?); gabinet lekarski, w którym można się wzajemnie przebadać, korzystając z jednorazowego wziernika. Wyposażenie umożliwia również zabawę w m.in. budzenie śpiącej królewny, w wilka i czerwonego kapturka, Clintona i Levinsky, strażaka i panią płonącego domu.

Klienci, zostawiając w schowku klucz, z całego serca dziękują. Nie wierzyli, że w Polsce doczekają się warunków do współżycia na takim poziomie. Absolutna petarda. Nie ma słowa na opisanie ubiegłej nocy. W życiu tak dobrze się nie kochaliśmy. Z pewnością powrócimy.

Jednak pewnej nocy małżonkom, rozkoszującym się 24-letnim pożyciem, przeszkodziło pukanie. Nie można powiedzieć, policjanci byli grzeczni. Zażenowani przepraszali, że musieli przyjąć zgłoszenie. Weszli nawet rozejrzeć się do środka, a wystrój wyraźnie zrobił na policjantce wrażenie. Nie odnotowawszy odchyleń od normy, zbiegli ze schodów w pośpiechu, lecz niesmak dalszej części nocy pozostał.

Poszło o odgłosy. Przepływający korytarzem nieartykułowalny jęk typu umm, ooo, umm, o osobliwą działalność, każdorazowo wymagającą dezynfekcji klatki, i te panie przychodzące z panami, niewyglądające jak żony.

Na ewentualną niedźwiękoszczelność zareagowano natychmiast, zatykając pianką niedopatrzone szczeliny w źle wypionowanej ościeżnicy. Idąc z ciszą na wyrost, wyposażono garsonierę w wygłuszające kotary typu wiatrołap oraz znaleziono zakład, który podjął się montażu maksymalnie dźwiękoszczelnych drzwi pod nietypowo wysoki loft.

Nadeszło upalne lato, a wraz z nim konieczność otwarcia okien. Zdarzały się bowiem noce, gdy kochankom – mimo wiatraczka – było za gorąco. Przechodniów z dziećmi zaczął mobbować dobywający się z loftu nieobyczajny szmer. Jednej z par, fantazjujących z okazji kryształowych godów, próbowano w progu wręczyć mandat z art. 140. Nie przyjęła, lecz atmosfera znów prysła na resztę wieczoru.

Nic nie dały pojednawcze rozmowy o ewentualnej klimatyzacji garsoniery. Uniemożliwia ją zabytkowa fasada obiektu. Nie jest jednak wykluczone, że do przyszłego lata uda się wywiercić otwór w murze i wyprowadzić rurę z systemem chłodzącym (a tym samym odgłosy) na podwórko, czyli ubocze.

Tymczasem by uniknąć niezręczności, zarówno po stronie kochających się, jak i kontrolujących ich mundurowych, pani Rasz poszła do zastępcy naczelnika porozmawiać o wyjściu awaryjnym. Nie podnosząc oczu znad raportów z interwencji, pochrząkiwał, że sprawa przekazana na biurko kryminalnych.

Na adres Szampana i Sekretów przyszło wezwanie do zaprzestania działalności kontrowersyjnej moralnie. Administratorzy odrestaurowanych loftów, uświęconych znojem całych pokoleń prządek, walczących o lepszy byt tkaniem lnu w wodzie po kolana, odbierają ją jako nadszarpującą wizerunek, zarówno prządek, jak i własny. Zwłaszcza że w swą przestrzeń życiową wpisaną do ewidencji zabytków zainwestowali znaczne sumy.

Nie godzi się – uzasadniają – świadczeniem tych specyficznych usług pomniejszać historycznej rangi zrewitalizowanego miejsca, w którym działy się wielkie wydarzenia, będące podwaliną pod godność ludzką. W tym pierwszy w XIX-wiecznej Europie strajk powszechny (1883 r.), kiedy tysiące prządek domagało się lepszego życia. Ów znamienity obiekt zaszczycił swoją obecnością słynący z walki o Niepodległą Ignacy Paderewski, Fryderyk Chopin i wiele innych postaci. Administracja oczekuje więc zdecydowanych działań przywracających lokalowi powagę. Zwłaszcza że lokatorzy posiadają małe dzieci, które wychowują w sposób seksualnie przyzwoity. Szampana i Sekrety postraszono samym prezydentem, rzekomo zaniepokojonym sytuacją.

Tymczasem w internecie apolityczna garsoniera stała się pretekstem do ideologicznych drwin. Bo dlaczego normalny seks ma być nudny? Żadna arabska komnata nie zastąpi domowego zacisza, a jeśli ktoś czuje się skrępowany, ma do dyspozycji garaże, piwnice i łona natury. Wymysł podstarzałych Europejczyków z forsą, pozbawionych honoru. Rujnuje życie społeczne. Należałoby – podśmiechują się – nasłać tam inspektora sanepidu z ultrafioletową lampą. Już nie wytykając, iż apartament milionera Greya z filmu był taki, że dech zatykało, a to jest skromniutkie.

Pani Rasz prosi w pisemnej odpowiedzi, by nie mieszać pokoju fantazji, w którym skądinąd współżyją pary złączone katolicką przysięgą, z prządkami, przelaną krwią i Pendereckim. Jakby nie wiedział, co to seks, o Chopinie nie wspominając.

Wystaje w korytarzach referatów (ds. gospodarczych, alkoholowych, przeciwpożarowych, niemających nic wspólnego ze sztuką kochania), przedstawiając dokumenty, że nie jest domorosłą burdelmamą, a inwestycję otworzyła legalnie, zgodnie z ustawą o usługach turystycznych, zatem nie może podlegać moralnej ocenie. Przemiłe urzędniczki, z zażenowaniem odsłuchujące dźwiękowe donosy, wstydzą się za miasto, które zamiast promować się jako otwarte na zakochanie, przyczynia się do tego, że ludziom chwilowo uwolnionym od dzieci do sypialni wpada policja. Faktem jest, że przechodnie z wózkami mogą się zaniepokoić, słysząc pod oknem pozbawione kontekstu zdania z fantazji Greya brzmiące: proszę puść mnie, rozwiąż, nie rób mi tego. Ale trudno im wyjaśnić, że to tylko gra i że każdy z nas czasem jęczy w swoim mieszkaniu zgodnie z przyjętymi normami hałasu.

W trosce o psychiczny dobrostan gości proponowano im przebukowanie rezerwacji lub pełny zwrot wpłaconej kwoty do czasu wystudzenia atmosfery. Jednak stanowczo nie godzą się, traktując datę jako nieprzenaszalną. Deklarują, że przyjadą fantazjować pomimo ryzyka interwencji.

Polityka 39.2017 (3129) z dnia 26.09.2017; Społeczeństwo; s. 36
Oryginalny tytuł tekstu: "Stosunki"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną