W „Dzienniku Zachodnim” Przemysław Gosiewski, przewodniczący Klubu Parlamentarnego PiS, opowiedział się za ograniczeniem do dwóch liczby kadencji, w których ta sama osoba może sprawować stanowisko wójta, burmistrza lub prezydenta miasta. „Chodzi nam o to, aby była możliwość wymiany władzy, a nie żeby wygrywali ciągle ci sami. (...) Tu nie chodzi o nasz partykularny interes, ale o obronę demokracji” – przekonywał poseł z partii, która powstała w 2001 r. i w wyborach samorządowych w 2002 r. większych sukcesów nie zdołała osiągnąć. Aby nie być gołosłownym, Gosiewski podał przykład: „W Żarnowcu jest wójt, który rządzi już 17 lat i w ostatnich wyborach dostał 90 proc. głosów. To właśnie świadczy o jego słabości, a nie o sile. (...) Bo kiedy frekwencja jest słaba, wygrywa tzw. układ. Kierownictwo szkoły, żłobka, OSP itd. idzie głosować na swojego szefa i ten wygrywa”.
Otóż frekwencja wyborcza w gminie Żarnowiec nie była słaba. Wyniosła aż 64,74 proc., kiedy w całym kraju ledwie przekroczyła 44 proc. Za ponownym wyborem Eugeniusza Kapuśniaka na wójta było 2343 wyborców, a skreśliło go 308. Niech poseł Gosiewski wskaże jakąkolwiek polską gminę, której wójt ma ponad 2 tys. podległych mu urzędników, przedszkolanek i strażaków. Czy nie lepiej byłoby ograniczyć liczbę kadencji niektórych parlamentarzystów? M.H.
Polityka
9.2006
(2544) z dnia 04.03.2006;
Fusy plusy i minusy;
s. 93