„Gorzkie słowa dyktuje najgorętsza miłość. To ona podyktowała Piłsudskiemu wyrażenie, że Polacy to naród idiotów” – odpowiadał krytykom Melchior Wańkowicz, znakomity polski reporter, kiedy na powojennej emigracji zarzucano mu, że szkaluje naród polski, pisząc o jego wadach.
Jeśli Wańkowicz miał rację, to Polacy muszą bardzo kochać swoją ojczyznę. Od stuleci bowiem piszą o niej skwapliwie i obficie rzeczy najgorsze, szczególnie krytycznie oceniając przy tym rozmaite cechy swoich rodaków. Bardzo złe zdanie o różnych cechach Polaków jako zbiorowości wyrażali wielokrotnie nasi najwięksi pisarze, od Bolesława Prusa po Marię Dąbrowską, a także nasi najwybitniejsi mężowie stanu – na czele z dwoma ojcami niepodległości i wielkimi politycznymi przeciwnikami, Józefem Piłsudskim i Romanem Dmowskim. Piłsudski przy tym myślał źle o Dmowskim, a Dmowski o Piłsudskim. Panowie nienawidzili się serdecznie. Przypisywali sobie też wzajemnie najgorsze narodowe cechy. Spróbowałem polski narodowy autostereotyp opisać. (Właśnie ukazała się moja książka o wyobrażeniu nas samych „No dno po prostu jest Polska. Dlaczego Polacy tak bardzo nie lubią swojego kraju i innych Polaków”, W.A.B., 2017 r.).
Dziki kraj
W tekstach, które czytałem, zaczynając od XIX w., przewaga opinii negatywnych nad pozytywnymi jest miażdżąca – nie liczyłem proporcji, ale przynajmniej 50 do 1. Otaczają nas jak powietrze. Są wypowiadane mimochodem, przy dowolnej okazji.
Przykład? W 2010 r. Mirosław Drzewiecki, minister sportu w rządzie PO-PSL i jeden z bohaterów tzw. afery hazardowej (jak twierdził, oskarżony niesłusznie), udzielił wywiadu telewizji TVN24. Powtarzane w mediach zarzuty wobec niego, twierdził, spowodowały śmierć jego matki. Matka byłego już wówczas ministra zmarła w 2009 r.