Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Pitbullice

Kobiety mafii naprawdę

Doda w „Pitbullu. Ostatnim psie” w roli żony szefa mafii, a po jego śmierci przywódczyni gangu. Doda w „Pitbullu. Ostatnim psie” w roli żony szefa mafii, a po jego śmierci przywódczyni gangu. Krzysztof Wiktor / Kino Świat
Dziewczyny mafii w polskim wydaniu nie są jak postaci z filmów. Ich pięć minut minęło. Postarzały się, zbiedniały, omijają lustra. To zwykłe kobiety, a nie demony zła.
Agnieszka Dygant w „Kobietach mafii”.Robert Pałka/Anna Gostkowska/Kino Świat/Vega Investments Agnieszka Dygant w „Kobietach mafii”.

Artykuł w wersji audio

Jeżeli, szanowny czytelniku, zdążyłeś obejrzeć dwie najnowsze produkcje znanych reżyserów, czyli konkurujące ze sobą filmy o polskiej mafii, to ujrzałeś na pozór wielce realistyczny obraz świata, którego jednak nie ma. „Kobiety mafii” Patryka Vegi i „Pitbull. Ostatni pies” Władysława Pasikowskiego opowiadają, jak powinna wyglądać prawdziwa mafia znad Wisły. Jaka ma być kolorowa i zarazem krwawa. I jakie są jej kobiety, piękne i przebiegłe, chciwe i nigdy niewybaczające. Biją się jak mężczyźni, strzelają celnie i nawet mordują w seksowny sposób. Ale film to tylko film, a prawdziwe życie jest zupełnie inne – szare i nudne przeważnie.

Jak Doda została szefową mafii

To był fascynujący wyścig, a w dodatku toczący się w okolicznościach utrzymanych w mafijnym klimacie. Najpierw ścigano się, kto nakręci kolejnego „Pitbulla”, a potem, który film pierwszy trafi na ekrany. Vega stracił możliwość kontynuacji serii „Pitbull”, chociaż to jego dzieło życia. Miał inny niż producent cyklu pogląd na sprawy obsadowe. Konkretnie poszło o piosenkarkę Dodę, życiową partnerkę producenta Emila S. (stracił nazwisko na rzecz inicjału z powodu kłopotów z prawem). Patryk Vega nie chciał jej w swoim filmie, ale Emil S. się uparł – albo Doda, albo zabieram ci reżyserię.

I tak po kilkunastu latach współpracy obaj panowie się rozstali, a „Pitbulla” pod tytułem „Ostatni pies” nakręcił inny mistrz kina gangsterskiego Władysław Pasikowski. Z Dodą w głównej roli kobiecej.

Do końca nie było pewne, czy „Ostatni pies” powstanie, bo Emil S. i Doda zostali zatrzymani przez policję i usłyszeli zarzuty. Producent wraz z inną osobą miał nakłaniać gangsterów, aby wymusili od byłego partnera piosenkarki zwrot dużej sumy pieniędzy. Dodzie zaś prokurator zarzucił, że wpływała groźbą na świadka (zagrożenie karą do pięciu lat więzienia). Skandal miał posmak gangsterski, niektórzy podejrzewali, że to nie dzieje się naprawdę, a jest wyrafinowaną formą promocji powstającego dzieła, ale mylili się. Film filmem, a życie pisało własne scenariusze.

Kiedy niedawno „Ostatni pies” pojawił się w kinach, okazało się, że Patryk Vega nie miał racji. Doda zagrała rolę interesującą. Być może to zasługa reżysera, że piosenkarka sprawdziła się jako aktorka. Wcieliła się w rolę dziewczyny, która przypadkiem zostaje żoną szefa mafii, a po jego śmierci staje na czele gangu. Trudno nie zauważyć podobieństw do faktów z życia Moniki Banasiak, byłej żony gangstera Słowika. Tym bardziej że Doda, przygotowując się do roli, poprosiła Monikę o spotkanie. Chciała zobaczyć królową mafii (pod takim tytułem ukazała się książka o Monice autorstwa niżej podpisanego) i podpatrzyć jej gesty, zachowanie i sposób mówienia.

Filmy Pasikowskiego i „Kobiety mafii” Vegi chociaż pokazują podobne środowiska gangsterskie, to opowiadają o dwóch innych światach. U Vegi mafiosi porozumiewają się prawie wyłącznie bluzgami, u Pasikowskiego język jest bogatszy. U Vegi dużo, za przeproszeniem, wymiotują, co z punktu widzenia widza jest nieco uciążliwe. U Pasikowskiego odruchów wymiotnych na szczęście brak, chociaż krew leje się gęsto. Ale kobiety i w „Ostatnim psie”, i w „Kobietach mafii” są podobne. Twarde, przewrotne, seksowne. I to w gruncie rzeczy one rządzą, a nie mało rozgarnięci faceci.

Jak żona goniła za Kajtkiem

W prawdziwym świecie polskiej mafii kobiety nie rządziły. Stały w drugim szeregu i bardzo rzadko wysuwały się do przodu. Był jeden wyjątek, bo ambicje przywódcze miała niewątpliwie Małgorzata R., studentka resocjalizacji – dziewczyna z silnym charakterem i wielkimi planami. Aspirowała do mafii, ale kręciła się na jej obrzeżach. Konkretnie, dobijała się do grupy pruszkowskiej. Pracowała jako kelnerka w knajpie należącej do gangu i próbowała wejść w łaski Jarosława S. ps. Masa. A potem na chwilę jej gwiazda rozbłysła, bo całą Polską wstrząsnął skok, jaki zorganizowała. To był napad na dwóch sprzedawców telefonów komórkowych. Zostali zastrzeleni pod Komorowem. Małgorzatę R. i jej wspólników szybko namierzono. Dostała dożywocie. Karę nadal odbywa.

Za mocny charakter szanowano żony dwóch braci z mafii wołomińskiej: Wariata i Dziada. Ewy, żony Wiesława N. ps. Wariat, obawiano się, bo bywała nieobliczalna. Jola, żona Henryka N. ps. Dziad, w obronie rodziny wyzwalała w sobie męskie cechy. Kiedyś uznała, że znana dziennikarka zagraża bezpieczeństwu klanu i zagroziła jej zemstą. Sprawa była groźna do tego stopnia, że reporterce przydzielono policyjną ochronę. Ale zarówno Ewa, jak i Jola nie wysuwały się przed mężów. To oni decydowali i to oni prowadzili swoje wojny. Przegrali je. Wariata zastrzelono pod koniec lat 90., a Dziad zmarł w radomskim więzieniu w 2007 r. Dla Joli był to nieopisany dramat, bo dwa miesiące wcześniej straciła też syna Pawła N. ps. Mrówa. Został zastrzelony w niewyjaśnionych okolicznościach. Jego ojciec, podobno w ramach protestu, bo nie dostał przepustki na pogrzeb syna, przestał zażywać leki na nadciśnienie. Podczas gry w ping-ponga w więziennej świetlicy doznał wylewu krwi do mózgu.

Rządzili mężczyźni. Spotykali się we własnym gronie w ulubionych klubach i pubach, podejmowali decyzje i je realizowali. Miejsce kobiet było w domu, bo w gruncie rzeczy polscy gangsterzy, podobnie jak ich włoscy i amerykańscy odpowiednicy, dom uważali za świątynię, a rodzinę trzymali w ukryciu i chronili. Ale że nie byli to ludzie pruderyjni, to rodzina rodziną, a zabawa zabawą. Mężczyźni mafii żony trzymali w domach, a do zabawy służyły im kochanki. Zdarzały się w związku z tym kłopotliwe sytuacje. Do legendy trafiła historia, jaka ponoć przytrafiła się Ryśkowi Sz. ps. Kajtek. Zabawiał się w najlepsze i nie sam w klubie go-go, kiedy wpadła tam jego rozsierdzona małżonka, bo któraś z życzliwych koleżanek przesłała jej wiadomość. W efekcie Kajtek uciekał między stolikami, a jego połowica goniła go, wyzywając od najgorszych. Ale potem, kiedy Kajtka uprowadzili dla okupu gangsterzy z mafii wołomińskiej, ta sama kobieta poruszyła niebo i ziemię, aby męża uratować. Zapłaciła okup i Ryszard Sz. wrócił cały, chociaż nie do końca zdrowy.

Jak z raju trafiały do piekła

Żonom gangsterów wiodło się różnie. Najbardziej sparzyła się na swoim małżonku Elżbieta, która wyszła za słynnego Masę. To była jej młodzieńcza miłość. Miała 16 lat i była uczennicą, kiedy zaczęła chodzić z Jarkiem, muskularnym hydraulikiem. Zamieszkał z nią w mieszkaniu jej rodziców na osiedlu w Pruszkowie. Potem ślub i dwoje dzieci. Masa się dorabiał, jego pozycja w grupie pruszkowskiej wciąż rosła, był już kimś. Ela siedziała w domu, wychowywała potomstwo, Jarek wciąż, jeżeli można tak powiedzieć, w robocie. Przeprowadzili się do wystawnej willi w Komorowie, duży ogród, fontanna, w garażu ulubione mercedesy. Można by powiedzieć, że żona Masy wiodła szczęśliwe życie, gdyby nie pewne drobiazgi. Wspomniana wcześniej Monika Banasiak, żona Słowika, często widywała Elę w ciemnych okularach, chociaż słońce nie świeciło. Doradzała jej, żeby zostawiła Jarka, bo co to za życie z takim raptusem, ale Elżbieta nie była gotowa na radykalne decyzje.

A potem wszystko zaczęło się kręcić jak na szalonej karuzeli. Śmierć Pershinga, ucieczka Masy i starzy pruszkowscy demonstrujący swoją siłę pod oknami domu Elżbiety. Bała się o dzieci, o Jarka, o siebie. Z ulgą przyjęła fakt, że jej mąż przyjął status świadka koronnego i że ona wraz z dziećmi też została objęta programem ochronnym, chociaż zaczęli żyć w ukryciu. Przenieśli się do domu w sąsiednim województwie, Elżbieta miała zakaz kontaktowania się z rodzicami.

Coraz gorzej znosiła odosobnienie. Masa wciąż znikał z domu, jeździł po prokuraturach i sądach, obciążał innych, bo na tym teraz polegało jego główne zajęcie, a ona zamknięta w czterech ścianach, odseparowana od świata. Narzekała, że Jarek traktuje ją coraz gorzej. W końcu zaczęła wspominać o rozwodzie, ale Masa nawet nie chciał o tym słyszeć. Przez pośrednika skontaktowała się z niżej podpisanym, chciała się spotkać i opowiedzieć o wszystkim, co ją w życiu spotkało. Ale na umówione spotkanie nie dojechała, podobno Masa zawiadomił ochronę o samowolce Eli i zawrócono ją z drogi.

A potem Masa poznał młodszą i sam zażądał rozwodu. I tak się stało, a zaraz potem ożenił się z tą drugą kobietą. Dochodzą wieści, że on cieszy się młodą żoną i swoim szczęściem, a Elżbieta boleje w samotności nad przegranym życiem.

One wszystkie, żony polskich mafiosów, mają kiepski bilans. Przed laty korzystały z krótkich chwil prosperity, były pieniądze, były futra i brylanty. A potem wystarczała jedna chwila, aby z raju trafić do piekła. Cudowna żona Wojtka K. ps. Kiełbasa, wicemiss Mazowsza w konkursie piękności, do piekła spadła dokładnie 19 lutego 1996 r. Tego dnia w Pruszkowie nieznani sprawcy zastrzelili jej męża. Została sama z dzieckiem, a przyjaciele Wojtka szybko o niej zapomnieli.

Żona Leszka D. ps. Wańka, jednej z najważniejszych postaci grupy pruszkowskiej, przez kilkanaście lat jeździła na widzenia do odległych zakładów karnych, w których odbywał wyroki. Postarzała się i zmęczyła przez te wieloletnie wyprawy. Kiedy w końcu Wańka wyszedł na wolność, odetchnęła, że już będą razem. Ale niedawno Wańkę znów aresztowano i stare koszmary powróciły.

Podobnie – żona Janusza P. ps. Parasol. Wieloletni wyrok, wolność i teraz znów trafił do paki. Kiedyś mówiono, że głównym zadaniem jego żony było dbanie, aby lodówka zawsze była pełna, bo małżonek lubi dobrze zjeść. I z pełną determinacją dbała o jego samopoczucie, siedziała w domu, gotowała i prała. Teraz znów jest sama i boleśnie odczuwa nie tylko brak Janka, ale i pustkę w portmonetce.

Kobiety polskich gangsterów to dzisiaj albo starzejące się wdowy, albo samotne i borykające się z codziennymi problemami żony facetów umieszczonych za kratkami. O szczęśliwym życiu raczej nie pogadają.

Jak się tańczy na fortepianie

Do wyjątków bez wątpienia należy Monika Banasiak, zwana królową mafii, chociaż sama nazywa siebie królową życia. Jej związek z Andrzejem Z. ps. Słowik przedstawiano jako szaloną miłość. Kiedy Andrzeja prowadzono sądowym korytarzem, ona zawsze tam stała i szeptała do niego czułe słowa. Ale nic nie trwa wiecznie. Kiedy Słowik odbywał swój wyrok, ona nie zniosła samotności. Związała się z innym mężczyzną. Słowik zażądał rozwodu. Ich rozstanie było swego rodzaju towarzyską sensacją. Kiedy wyszedł na wolność, przejął opiekę nad ich synem. Utratę dziecka, które nie chciało mieć kontaktów z matką, Monika przeżyła najboleśniej.

Trafiła na ponad dwa lata do aresztu (m.in. pod zarzutem kierowania grupą przestępczą, z którego przed sądem ją oczyszczono; sprawa toczy się dalej w związku z innymi, mniej poważnymi zarzutami), wyszła stamtąd, jak to się mówi, goła i bosa. Jej ostatni partner był już z inną kobietą. Monika, aby przeżyć, wynajmowała się do sprzątania biur za marne grosze. Ale nawet na moment nie załamała się, z uporem walczyła o powrót do życia. Wspólnie ze znajomą otworzyła własny salon piękności. Teraz jeździ po Polsce na tzw. eventy. Spotyka się z kobietami i opowiada im, jak przetrwać, kiedy przed człowiekiem już tylko ściana. Mówi, że sama jest przykładem takiej osoby. Stała przed ścianą, ale jakoś dała radę.

W jednej ze stacji telewizyjnych trwają prace nad scenariuszem opartym na motywach z jej życia. Jest konsultantką projektu. Zdenerwowała się, kiedy zobaczyła w filmie Pasikowskiego, jak Doda tańczy na fortepianie. Uznała, że ukradziono jej własność, bo to ona tak tańczyła w hotelu w Mikołajkach. Właściciel narzekał, że to nowy instrument, a ona go zniszczyła. Wtedy Słowik z gestem kupił ten fortepian, dał dobrą cenę. Zapamiętała tę scenę jako jeden z najszczęśliwszych momentów w swoim życiu. A teraz Doda to zbrukała.

W filmach Pasikowskiego i Vegi kobiety są inne niż te z realnego świata mafii. Nawet jak tańczą na fortepianie, to nigdy nie zrobią tego tak, jak przed laty tańczyła Monika. To tylko kino, w życiu kolory są zupełnie inne.

Polityka 13.2018 (3154) z dnia 27.03.2018; Społeczeństwo; s. 26
Oryginalny tytuł tekstu: "Pitbullice"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną