Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Pora zapłaty

Życiowe skutki ustawy dezubekizacyjnej

Jeremy Wong / Unsplash
Umierają znienacka, na wieść o dezubekizacjach swoich emerytur. Prawdziwi patrioci nie kryją satysfakcji.
Umierają znienacka. Czasem z zaciśniętą w rękach decyzją. Rzadziej z listem do wnuków z obietnicą, że będą czuwać z nieba.Mirosław Gryń/Polityka Umierają znienacka. Czasem z zaciśniętą w rękach decyzją. Rzadziej z listem do wnuków z obietnicą, że będą czuwać z nieba.

Wiedli niespieszne życie osób w podeszłym wieku. Już na uboczu, ale jeszcze żwawi. Oni spełniali się przy rybach, pszczołach oraz grzybach. One podawały punktualne obiady. Spacerowali pod ramię nie tylko jak młodzież, w niedziele. Teraz jedno znajduje drugie na posadzkach w łazience. Albo na gałęziach w przydomowych zagajnikach.

Zgodnie z ustawą dezubekizacyjną nawet jeden dzień na totalitarnym etacie w latach 1944–90 wystarczy, by oczekiwać listonosza z zawiadomieniem o ponownym ustaleniu świadczeń, obowiązujących od października 2017. Niech – zapowiadano na konferencjach – nie będą spokojne nawet maszynistki, kadrowe, tłumacze, bibliotekarze, telefonistki oraz mechanicy. Razem jakieś 50 tys. osób.

Umierają znienacka. Czasem z zaciśniętą w rękach decyzją. Rzadziej z listem do wnuków z obietnicą, że będą czuwać z nieba. Odejścia te kolekcjonuje w Białej księdze Grażyna Piotrowicz z Federacji Stowarzyszeń Służb Mundurowych RP, przed 1990 r. pracownica sekcji kulturalno-oświatowej szkoły oficerskiej w Legionowie. Mówi, że już urobiona tymi śmierciami. Nazbierało się ich kilkadziesiąt. Niedawno z prośbą o wysłuchanie dzwoniła do księgi Jadwiga Kozłowska.

Młynek kupiliśmy, śmierci nie miał w planach

Małżonek, st. chor. sztab. Krzysztof Kozłowski, rocznik 1952, był za życiem do przesady. Jesienią grzyby. Wiosną rowerem wzdłuż Wisły, z postojem na lody. Latem krajoznawcze wycieczki z wnuczkami. W szafie z akcesoriami rybnymi miał jak w pudełeczku. Nawet balkonu nie chciał zabudować, tak lubił świeże powietrze. Stary młynek do kawy zamierzał przeznaczyć na zioła. Rytm serca miał podręcznikowy.

Razem z Jadwigą od siódmej podstawowej. Zleciało jak z procy. Po ślubie naprawiał warszawskie taksówki, gdy ktoś namówił go na kierowcę MSW.

Polityka 15.2018 (3156) z dnia 10.04.2018; Społeczeństwo; s. 32
Oryginalny tytuł tekstu: "Pora zapłaty"
Reklama