Wreszcie stanął, odsłonięty w rocznicę smoleńską. Z każdej strony Warszawy na plac Piłsudskiego nadciągają zwiedzający, ignorując po drodze Nieznanego Żołnierza. Monument wzbudza ciekawość, gdyż jeszcze nigdy niczego w Polsce nie budowano pod osłoną namiotu. Obchodzą obelisk naokoło, tocząc ściszone rozmowy, bo nie wiadomo, kto swój. Czasem wybucha stara waśń.
Jakby mównica
Fotografującym się z monumentem nasuwają się najróżniejsze konotacje i skrajnie odmienne pierwsze wrażenia: Rażąco brzydki; Kupa rozładowanego węgla; Doskonały, jakby wbity w ziemię statecznik; Duży czarny klocek lego; Może być; Podest; Ma w sobie coś; Mównica; Widać, że projektował go ktoś nie pierwszy lepszy; Piła; Schowek na szczotki; Monolit z filmu „Odyseja kosmiczna 2001”; Meteor; Zejście do piwnicy; Genialnie, że stoi na tak rozległej betonowej pustce, przypominającej pas startowy; Spalony supermarket; Wejście na strych; Ogrom, który nie przytłacza, ale budzi pokorę; Schody, ale dlaczego prowadzą na pierwsze piętro?; Katastrofa; Gdzie poręcz?; Na bardzo wysokim poziomie; Muzułmanie będą krążyć wokół tego kamienia; Zgrabna, prościutka bryła.
Zaczynają się pierwsze wymiany zdań. Ktoś widział łudząco podobne schody na okładce heavymetalowego zespołu z Niemiec (tytuł brzmi nomen omen „Stary człowiek i duch”). – Skopiowali? Wstyd. Ewentualne odszkodowanie zapłacą z naszych podatków, o ile zespół nie zażąda zburzenia plagiatu. – To Niemcy ściągnęli pomysł od Polaka. Papcio Chmiel takie Schody Do Nikąd narysował już w latach 80. – I klepnęła je komisja? Sabotaż. W zestawieniu z Papciem kojarzą się przecież na wesoło, a młodzież teraz będzie umawiać się pod Tytusem. – Coś pan, takich plagiatów na świecie są miliardy. Czy u pana w bloku nie ma schodów?