Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Pomoc przemocą

Dzieci zabrane, nieoddane

W walce o dziecko wygrywają najbardziej zdeterminowani. W walce o dziecko wygrywają najbardziej zdeterminowani. Smarterpix/PantherMedia
Dlaczego systemowa pomoc niewydolnym rodzicom zamienia się w systematyczną przemoc wobec nich i ich dzieci?
Do fundacji pomagających rodzinom, którym zabrano dzieci, przychodzi coraz więcej ludzi poszukujących wsparcia.Igor Morski/Polityka Do fundacji pomagających rodzinom, którym zabrano dzieci, przychodzi coraz więcej ludzi poszukujących wsparcia.

Matka Boska patrzyła z obrazu na Beatę z nieziemskim spokojem. Jednak jej, matce z warszawskiej Pragi, nie udzielał się ten spokój, kiedy odwiedzała swoje dzieci w domu dziecka. Czuła, że siostry zakonne prowadzące ten dom spisały ich, czyli rodziców, na straty. Bo przecież namawiały: Nie przyjeżdżajcie za często, inni rodzice tego nie robią. Ładne dzieci, oddajcie je do adopcji. Są już chętni.

Za Beatą i Piotrem szła zła historia. Ktoś zawiadomił policję, że na skwerku raczą się piwem. Malwinka spała w wózeczku, 2-letni Patryk i rok starsza Dominika bawili się w pobliżu. Przyjechało pogotowie. Badania wykazały dużą niedokrwistość u Malwinki. Szpital, pogotowie opiekuńcze, na końcu dom dziecka. Mimo złych spojrzeń sióstr Beata i Piotr codziennie przyjeżdżali do dzieci.

Zaburza mi pani rytm pracy – słyszała Marta od wychowawcy w jednym z największych łódzkich domów dziecka. Bo chciała codziennie przychodzić do 8-letniego syna, odrabiać z nim lekcje, towarzyszyć w wizytach u dentysty, którego tak się bał, i zabierać na zajęcia odbudowy więzi rodzinnej, prowadzone przez Fundację Wsparcia i Rozwoju Rodziny Zielone Wzgórze. Wychowawca wmawiał jej, że Pawełek musi się przyzwyczaić do nowego domu. W Marcie zagotowało się po tych słowach. Interweniująca asystentka rodziny usłyszała od wychowawcy to samo – takie wizyty rozwalają mu pracę. Marta wie, że zawaliła. Gdyby nie zapijała utraty pracy, depresji i małżeństwa z facetem okładającym ją pięściami, Pawełek nie trafiłby pod kuratelę instytucji. Nie tak ją jednak traktowano w pogotowiu opiekuńczym, gdzie syn był półtora roku przed domem dziecka. Też instytucja, ale nie bezduszna. Nikt jej nie ograniczał odwiedzin. Właśnie tam ją zmobilizowano, żeby poszła na odwyk.

Dzieci Pauliny i Tomka spały, kiedy postanowili uczcić imieniny Tomka.

Polityka 22.2018 (3162) z dnia 28.05.2018; Społeczeństwo; s. 34
Oryginalny tytuł tekstu: "Pomoc przemocą"
Reklama