Zgrani do granic
Uzależnieni od zakładów: Najpierw jest weekendowe granie
Strona internetowa jednego z zakładów bukmacherskich pulsuje cyframi. Wyeksponowany powitalny bonus dla graczy: dorzucają sto procent wkładu własnego, ale nie więcej niż 1 tys. zł. Obok aktualizacja trwającego meczu tenisowego z udziałem graczy znajdujących się pod koniec pierwszego tysiąca rankingu ATP. Wabik „Graj grubo!” tasuje się na ekranie z promocją „Poleć przyjaciela”. Niżej informacje o kumulacji w zakładach piłkarskich, klubie graczy i możliwości zainstalowania aplikacji mobilnej.
Na dole strony, w prawym rogu, niewielkie ikony: Graj z głową! 18+. W lewym górnym rogu, maleńką czcionką, zakładka Odpowiedzialna gra. Po kliknięciu odsyłacz do informacji w ramce: jak grać bezpiecznie i legalnie, o ochronie małoletnich, sześć pytań mających pomóc w identyfikacji problemu z nałogową grą oraz kontakt do placówek pomagających w walce z uzależnieniem. Obowiązek umieszczania tych informacji na stronie internetowej nałożyła na bukmacherów niedawna nowelizacja ustawy hazardowej.
Najpierw jest weekendowe granie
Początki są niewinne. Raz w tygodniu, kupon za 5 zł, gra się towarzysko, taka zabawa w piłkarskiego znawcę, a może przy okazji wpadnie stówka, dwie. W poniedziałek, po ligowej kolejce, następuje weryfikacja. Ula, 27 lat, 8 lat obstawiania, czysta od 13 miesięcy: – Na pierwszy zakład namówił mnie chłopak siostry – bo się znam na piłce. Miałam 13 lat. On też był niepełnoletni, ale oczywiście w punkcie przyjmującym zakłady nikt nie sprawdził naszego wieku. Gdy dowiedziałam się o istnieniu internetowych bukmacherów, wciąż nie miałam 18 lat. Pierwsze konto założyłam więc na mamę. Zgodziła się bez problemu. To miała być zabawa.
Wielu na tym poprzestaje. Ale są i tacy, którym weekendowe granie i czekanie w nieskończoność na koniec ligowej kolejki już nie wystarcza.