Na odwyku z fonoholikiem
Letnie obozy odwykowe dla uzależnionych od sieci
Francuski parlament zakazał właśnie używania komórek w szkołach. 15-letnie i młodsze dzieci, które we wrześniu wrócą do klas, będą musiały telefony, tablety i wszystko, co łączy się z siecią, pozostawić w domu, w przypadku starszych decyzję, czy komórki są dozwolone, podejmie dyrekcja.
Chodzi o problem uzależnienia od sieci, poważny w najmłodszym pokoleniu. We Francji już 90 proc. dzieci ma telefon na własność i używało go na przerwach pomiędzy lekcjami. Z wielu badań wiadomo, że zakaz używania smartfonów w szkołach przekłada się na wyraźną poprawę wyników testów uczniów. Prezydent Emmanuel Macron zapowiadał w kampanii wyborczej ostre działania przeciwdziałające przywiązaniu do komórek, wtórował mu francuski minister edukacji. No i stało się. Ustawowy zakaz ma ochronić dyrektorów szkół, poddawanych presji zarówno przez rodziców niechętnych komórkom, jak i przez tych, którzy mając dziecko na telefonicznej smyczy, sami czują się bezpieczniej.
Nowe prawo nie tylko nie zamknęło, ale wręcz nakręciło publiczną debatę. Pojawiają się poważne zastrzeżenia dotyczące skuteczności takich metod wychowawczych, możliwości i sposobów egzekwowania prawa, czy też w ogóle sensu administracyjnej walki ze zmianami technologicznymi i cywilizacyjnymi.
W Polsce o podobnej inicjatywie parlamentarnej nie słychać. Jednak wiele szkół na własną rękę wprowadza zbliżone rozwiązania. Zwykle – decyzją samorządu, z wpisaniem do statutu szkoły, nierzadko też wpadając w konflikty z rodzicami. Żeby można było odebrać dziecku telefon, rodzice często proszeni są o złożenie oświadczenia, że się na to zgadzają, i bywa tak, że nie chcą. Piszą potem skargi do kuratorium na dyrekcję.
Jednak rodziców przerażonych skalą usieciowienia, właściwie sieciowego uzależnienia, własnych dzieci przybywa.