Projektowany Turnicki Park Narodowy to jedyny taki obszar w Polsce, gdzie żyją razem wszystkie duże polskie drapieżniki: niedźwiedź, wilk, ryś i żbik, 115 gatunków ptaków, w tym tak rzadkie, jak najmniejsza polska sowa – sóweczka, gdzie rośnie 6 tys. drzew o wymiarach pomnikowych. To mały fragment Karpat i bardzo mała część polskich lasów. Te 17 tys. ha to zaledwie ok. 4 proc. terenów pod zarządem Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie. Dla gospodarki nie ma znaczenia, dla przyrody tak. Według Piotra Murdzy to jedynie grunty porolne niezasługujące na ochronę, według organizacji WWF i Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze to drugi najcenniejszy obszar leśny w Polsce po Puszczy Białowieskiej.
My, podobnie jak autor tekstu, też chodzimy po lesie, ale najczęściej robimy to, czego specjaliści od tzw. urządzania lasu nie chcą lub nie potrafią robić: poszukujemy rzadkich gatunków roślin i zwierząt, wnioskujemy o ustanawianie stref ochronnych, monitorujemy naruszanie zasad gospodarki leśnej, wspieramy rozwój zrównoważonej turystyki i produktów regionalnych we współpracy z lokalnymi społecznościami. Piotr Murdza, który podważa sens ochrony terenów projektowanego Turnickiego Parku Narodowego, wyraźnie zaznacza w swoim tekście, że nie jest pracownikiem Lasów Państwowych, ale „specjalistą od planowania w lesie” – „urządzeniowcem”. Nie zaznacza jednak faktu, że jego praca to także zlecenia od przedsiębiorstwa Lasy Państwowe. Wyjaśnienie czytelnikom tych zależności może mieć przełożenie na sympatie i antypatie autora.
Jednym z argumentów przeciwko utworzeniu parku narodowego, którego używa autor, jest to, że obecnie lasy karpackie w dużej części rosną na terenach porolnych. Nikt tego nie kwestionuje. Wiemy, że np. w nadleśnictwie Bircza lesistość przed wojną wynosiła ok.