Krótki tekst o podłości
Brzydki zapach biedy, czyli o pewnej aferze w przedszkolu
To był dla przedszkolanek w D. rutynowy dzień roboczy, gdy nagle w grupie Smerfów poczuły niesympatyczną woń. Po dokładniejszym obwąchaniu ustalono, że dobiega od autystycznej Rity. Nierozumiejąca swego nieczystego położenia w postaci popuszczenia w majtki pozostawała wobec siebie bezkrytyczna, zabiegając o bliskość dzieci oraz pań pomimo zaistniałej sytuacji.
Są świadkowie, że podniósł się rwetes, kto ma oporządzić Smerfetkę, skoro absolwentki studiów wyższych nie mają tego w kompetencjach. Desygnowano woźną. Doprowadzono Ritę do porządku, niestety, niesmak pozostał. W incydent z jej udziałem zaangażowały się niemal wszystkie gminne instancje. „Zaleciało” na dużo większą skalę.
Pantofelki
Są odmienne stany faktyczne tych wydarzeń, zaprotokołowane stylem oziębłym przez Kuratorium Oświaty w Rzeszowie.
Stan według matki: w obecności Rity oraz pozostałych Smerfów usłyszała, że małoletnia od dłuższego czasu podśmierduje, a przebywanie obok wywołuje dyskomfort. Zresztą matka także pozostawia po sobie nieprzyjemny bukiet. Tuląc Ritę w fałdach spódnicy, usprawiedliwiała je obie. Otóż córka ma kłopoty żołądkowe, ona zaś niedomagającą tarczycę, jednak – dawała słowo – kąpią się codziennie. Kiedy wypantofelkowane panie, jak je nazywa, podsunęły jej sporządzoną na tę okoliczność notatkę, domagając się, by zaświadczyła podpisem, że od dziecka czuć, serce wyrywało się jej na żywca. Nie spodziewały się, iż – dotychczas uchodząca w przedszkolu za ciamajdę – pójdzie ze skargą do kuratorium, robiąc wokół pań niepotrzebny smród.
Stan według dyrektorki oraz jej pomocy wychowawczej: już dzień wcześniej zwróciły uwagę, jak Smerfy w obecności Rity mówiły: coś śmierdzi, bez wskazywania źródła.