Są młodzi, wysportowani, ciała wyrzeźbione i muskularne. 12 crossfitowców przyjechało na zamek w Ogrodzieńcu, by w XIV-wiecznej scenerii rozebrać się przed rodzeństwem fotografów Dianą i Rafałem Krasą i swoim wizerunkiem wesprzeć kobiety z rakiem piersi. To już czwarta edycja niezwykłego kalendarza kampanii „BreastFit – kobiecy biust, męska sprawa”. Zazdroszczą go nam w Europie, zwłaszcza Centralnej i Wschodniej, gdzie chore na nowotwór muszą borykać się nie tylko z odium raka, ale też szczególnym podejściem mężczyzn do tego problemu.
– To wynika z naszej kultury, edukacji, ale i wpływu religii – twierdzi Irina Ivanova z Murmańska, nazywana po udanej terapii ozdrowieńcem (survivor). – Dla większości mężczyzn w Rosji rak jest synonimem śmierci. Skoro jednak wiele kobiet poprzestaje na kuracji ziołami, jak mogą poważnie rozmawiać z partnerami o swoim losie, by dążyć do zmiany ich nastawienia?
Taalaigul Sabyrbekova, przewodnicząca Fundacji Ergene w Biszkeku, która pracuje na rzecz chorych z rakiem piersi, każdego dnia widzi, ile błędnych przekonań na temat tej choroby wciąż funkcjonuje, bo nie pomagają ani duchowni (90 proc. mieszkańców Kirgistanu to muzułmanie), ani nauczyciele: – Gdyby imamowie, będąc autorytetem o wielkim wpływie na sposób myślenia obywateli, wybierali na temat swoich kazań wspieranie kobiet przez mężczyzn, może doszłoby do jakiejś zmiany. Albo gdyby do systemu edukacji wpleść fakty na temat chorób nowotworowych, dałoby to początek zupełnie nowej generacji.
Pierwsza lekcja
Dlaczego jednak nie znaleźć pozytywnych przykładów? Jak ten z Warszawy, gdzie rodzeństwo Polińskich – chorej na raka Agaty i wspierającego jej leczenie brata Bartosza – wielu uznaje za rodzinny model rozwiązywania kryzysu.