Mrok nad kukułczym gniazdem
Ośrodek w Gostyninie: „bestie” poza prawem
Blisko cztery lata temu uchwalono ustawę, która pozwala nie wypuszczać na wolność po odbyciu kary skazanych, jeśli mogą być niebezpieczni. Decyduje „wysokie prawdopodobieństwo”. Psychologowie i psychiatrzy zgadzają się, że tego prawdopodobieństwa nie da się określić w sposób obiektywny. A co dopiero stopniować: niskie, średnie, wysokie. Nie ma do tego żadnych narzędzi: ani badań neurologicznych, ani testów psychologicznych czy innych. Z dwóch ludzi o takim samym obrazie mózgu i podobnych wynikach w testach jeden wróci do przestępstwa, inny – nie. I nie wiadomo dlaczego. – Kilka lat temu wyszedł z więzienia zabójca sześciu osób na tle seksualnym. Dostał karę śmierci zmienioną na 25 lat. Odsiedział, zmienił nazwisko i żyje normalnie. Jedni wracają do przestępstwa, a inni – nie. Dlaczego? Prawdopodobnie się zmienili. Może coś zrozumieli? Może z lęku przed karą? Może nauczyli się swoje patologiczne potrzeby realizować w sposób, który nikogo nie krzywdzi? Może z wiekiem obniżył się ich popęd seksualny? – mówi prof. Janusz Heitzman, psychiatra, dyrektor Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie i kierownik Kliniki Psychiatrii Sądowej. Gdy powstawała ustawa „o postępowaniu wobec osób z zaburzeniami psychicznymi stwarzających zagrożenie życia, zdrowia lub wolności seksualnej innych osób”, był jednym z jej największych krytyków. Podkreślał, że nie da się uczciwie prognozować niebezpieczeństwa. Dziś podtrzymuje tamtą opinię.
Już z niego nie wyjdzie
W filmie Stevena Spielberga „Raport mniejszości” o potencjalnym niebezpieczeństwie osób, które miały być prewencyjnie usunięte, orzekali jasnowidze. Mieli sto procent trafności, bo widzieli przyszłość. Tu orzekają biegli. Ich trafności nie da się zbadać, bo jeśli orzekną „wysokie prawdopodobieństwo”, osoba trafi do Ośrodka i już z niego nie wyjdzie.