Okrągła 10. rocznica ponownych narodzin małpek również nie może liczyć na fanfary. A byłoby co świętować, bo tracąca rynek branża alkoholi mocnych za pomocą 100-mililitrowych buteleczek w 2008 r. wróciła do gry. I to w wielkim stylu. Małpkę reanimował, a właściwie dał jej nowe życie, były lubelski polmos należący do firmy Stock. – Z badań wynikało, że w kryzysie ludzie zamierzają oszczędzać głównie na używkach. Trzeba im było dać tańszą ofertę. Ale z ceny nie dało się zejść, bo te już były na granicy opłacalności – opowiada D., który uchodzi za ojca tego ekonomicznego majstersztyku. – Skoro nie można było dać produktu za mniej, to wpadłem na pomysł, żeby dać mniej za mniej – tłumaczy.
Tak w dużym skrócie narodziła się cała linia lubelskich produktów, które łączyło jedno. Każdego było na nie stać. 5 zł za buteleczkę wódki wywróciło cały rynek do góry nogami. A odrodzonej Polsce pozwoliło pokonać PRL również w ilości litrów alkoholu wypitych na głowę mieszkańca. W tym roku statystyczny Polak wleje w siebie prawie 9,5 l czystego alkoholu. Tylko w rekordowym 1981 r. rodacy wypili więcej. Ale wtedy mieli chyba więcej powodów do picia.
Magia piątki
Pomysł z małymi formatami wydawał się ryzykowny. Polacy potrafią liczyć i są czuli na cenę. 100 ml w cenie 5 zł dawało pół litra wódki za 25 zł, czyli prawie 20 proc. drożej niż w większym opakowaniu. Jednak magia piątki zadziałała i małpki zaczęły dobrze schodzić. Żeby im pomóc, branża zaczęła wymyślać kolejne chwyty. Producenci budowali całe linie produktów wódek kolorowych specjalnie pod małe formaty. Wzorcem z Sevres była żołądkowa gorzka, ulubiona wódka alkoholików. – Żołądkowa jest ekonomiczna, bo gotowa do spożycia bez przepitki i nie śmierdzi po niej z ust alkoholem – wspomina D.