W Kościele katolickim obowiązuje struktura hierarchiczna, wręcz feudalna. Biskup w diecezji ma władzę absolutną: sądowniczą, wykonawczą, ustawodawczą, a do tego sakralną. W momencie święceń księża ślubują mu cześć i posłuszeństwo. Od jego decyzji nie ma w zasadzie odwołania, bo podlega on tylko papieżowi; a ten nie jest w stanie kontrolować na bieżąco postępowania wszystkich hierarchów. Ten system obowiązuje w całym światowym Kościele.
Dlatego krytyczne listy, które księża ślą do biskupa, są wydarzeniem precedensowym. Rzadko kiedy duchowni – nawet anonimowo – odważają się na taki krok.
Kapłani to nie motłoch
Z listów, które posiadamy, wynika, że konflikt w diecezji płockiej trwa od dawna.
„Bóg jest Miłością. Tak czytamy na pieczęciach bp. Piotra Libery. Tę prawdę chrześcijańską znamy od dziecka. I tę świadomość nosimy głęboko w sercu. Patrzymy więc z uwagą na postawę i działania bp. Libery, mając prawo oczekiwać, że będą one wynikały z obranej dewizy. Coraz bardziej odnosimy wrażenie, że wybrane motto w ustach biskupa jest sloganem, a czasem nawet szyderstwem” – to fragment pierwszego oświadczenia, które diecezjalni księża posłali do biskupa. Nosi ono datę 2009 r.
Księża piszą, że oczekiwali konsolidacji środowiska kapłańskiego, a spotkali się z lekceważeniem, niechęcią, donosicielstwem i wspieraniem karierowiczów. Narzekają na drastyczne podwyżki podatków i niejasne zasady obciążania nimi poszczególnych parafii. Słyszą, że trzeba zaciskać pasa, a z drugiej strony widzą rozrastające się urzędy kurialne i bogato wyposażone apartamenty.
„Kapłani to nie czarny motłoch, godny pogardy. Księża nie zatracili swej godności. (…) Duchowieństwo w części zastraszone i wasalne, ujarzmione sposobem finansowania Kościoła polskiego staje się mało efektywne i o zgaszonym duchu.