Społeczeństwo

Takie wybuchy gazu, jak ten w Bytomiu, były i będą. To żniwo cywilizacji

Wybuch gazu w bytomskiej kamienicy Wybuch gazu w bytomskiej kamienicy Kamila Kotusz / Agencja Gazeta
Po wybuchu, a może pod wpływem jego straszliwego skutku, śmierci trzech osób, mieszkańcy czteropiętrowej bytomskiej kamienicy i sąsiedzi z pobliskich domów przypominają sobie, że już dzień wcześniej czuli złowróżbny zapach gazu.

Eksplozja gazu w bytomskim mieszkaniu zabiła mamę i jej dwie córeczki. Prześliczne – mówią sąsiedzi, i nie mogą przestać płakać. Bo jak umierać, kiedy ma się 39 lat? Albo 7 czy 5 – jak dziewczynki? Dom porządny i rodzina, która była dla siebie całym światem? Pytania bez odpowiedzi, stare jak świat, zadawane nie wiadomo komu.

Pamiętam mroczną październikową noc sprzed pięciu lat. Ostatnią dla rodziny Kmiecików – Darka, Brygidy i dwuletniego Remika. Brygidy Frosztęgi nie sposób było nie lubić, a Remik na pewno poszedłby w ślady rodziców – świetnych dziennikarzy TVN i TVP, którym los małego świata wokół nich leżał na sercu jak mało komu. Darek szedł jak walec po zakłamanej rzeczywistości, Brygida mogła się spodziewać kolejnej nagrody „Silesia Press” albo im. Krystyny Bochenek.

Zabił ich chory człowiek, któremu życie zbrzydło. Porozkręcał instalację gazową i czekał na iskrę z drzwiowego dzwonka. A może sam zapalił papierosa, żeby pogonić czas... Myślę sobie – dlaczego tak? Mógł przecież zagrodzić drogę pociągom czy tramwajom. Po co, po cholerę, chciał zabrać ze sobą Kmiecików? Bał się samotności? Kolejne pytanie bez odpowiedzi, a zaraz po nim przychodzi następne, cholernie groźne w zamyśle, ale straszliwie natrętne – dlaczego właśnie oni? Kto wybiera? Kmiecikowie, mama z córeczkami... Dlaczego? Tyle mętów chodzi po świecie, tyle człowieczych parszywców – dlaczego oni? Kto wybiera... Na pewno nie ja.

Co wykaże śledztwo?

Może ślepy los. Takie wybuchy gazu, jak ten wczorajszy w Bytomiu, w sobotę o 13:19 – były i będą. Nic na to nie poradzimy. To żniwo cywilizacji, obarczonej konsekwencją błędu człowieka i zawodu sporządzonej przez niego konstrukcji. Wygląda na to, że w Bytomiu raczej nie mamy do czynienia ze śmiertelną premedytacją, tylko z przypadkiem, fatum, zbiegiem okoliczności. Chociaż po wybuchu, a może pod wpływem jego straszliwego skutku, mieszkańcy czteropiętrowej kamienicy i sąsiedzi z pobliskich domów przypominają sobie, że już dzień wcześniej czuli złowróżbny zapach gazu. To nie był budynek, w którym lokatorzy korzystali z butli gazowych. Gaz płynął z sieci. Przypominają sobie, że gazowe służby coś przy tej sieci grzebały. Śledztwo pokaże i wykaże.

Trzeba czekać. I płakać. Trzeba pomóc. Ale i myśleć. Jak to możliwe, że wszystkie służby ratownicze – straż pożarna, pogotowie ratunkowe i gazowe, policja, straż miejska – pojawiają się na głównej ulicy dużego śląskiego miasta dopiero po 25–30 minutach? Akurat to pytanie nie powinno pozostać bez odpowiedzi.

Około 17:00 przyjechał premier Mateusz Morawiecki, który w centrum Katowic, w okolicach Spodka, uczestniczył w konwencji programowej PiS. Obiecał ze strony rządu wszelką możliwą pomoc.

Prezydent Bytomia poinformował, że stan rannych jest stabilny i być może mieszkańcy będą mogli przespać tę najbliższą noc w swoich domach. Niech będzie spokojna.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną