MARTYNA BUNDA: – Miejsce przestępstwa. Tak zwykle mówimy. Pan uważa, że powinniśmy myśleć o przestrzeni przestępstwa.
TOMASZ WITES: – Warto poszerzyć perspektywę, bo to, czy dane przestępstwo się wydarzy, w jakiejś mierze zależy również od tego, jak ukształtowaliśmy przestrzeń wokół nas. Patrząc na otoczenie, możemy sporo powiedzieć o ryzyku konkretnych zachowań patologicznych. Nawet jeśli mapy przestępczości mają to do siebie, że się zmieniają. Np. stereotyp ciągle mówi, że wschodnia ściana Polski to większe ryzyko zjawisk patologicznych, tymczasem ostatnie lata pokazują, że Polska wschodnia stała się tą bezpieczniejszą częścią kraju.
Skąd wziął się stereotyp, że na wschodzie Polski jest gorzej?
Może stąd, że europejski rozkład patologii wyraźnie pokazuje trwały podział na Wschód i Zachód? Podział na obarczoną kłopotami społecznymi Europę Wschodnią, której jesteśmy częścią, i Europę Zachodnią, w której statystyki przestępczości są znacznie lepsze, nie zmienia się od dekad. Granica biegnie na Odrze i Nysie.
Drastyczne zdarzenia, jak zabójstwa czy samobójstwa w Europie, dotyczą w szczególnym stopniu Łotwy, Litwy, Bułgarii, Rumunii i Węgier, oczywiście również Rosji, która jest moim głównym obszarem badawczym. Ale Polska też niewiele odbiega statystycznie od trendów typowych dla Europy Wschodniej. Podobnie przygnębiające są dane mówiące o zagrożeniach związanych z naszym zdrowiem – duże spożycie alkoholu, narkomania. Jeśli chodzi o przestępczość, Europa Wschodnia to zupełnie inna skala niż zachód czy południe Europy.
Migracja z Afryki Północnej tego nie zmieniła, nie pogorszyła bezpieczeństwa na południu i zachodzie?
Jeśli będziemy chcieli udowodnić jakąś tezę, zawsze doszukamy się jakiejś miejscowości w Europie, w której statystyki przestępczości pogorszyły się, i znajdą się tacy, którzy bezpośrednio będą to łączyć z imigracją. Umiarkowanie dotknięta ryzykiem przestępczości jest Szwecja, choć migracja z Afryki w przypadku tego kraju od wielu dekad była i do dzisiaj jest bardzo duża.
Ale jeśli spojrzymy szerzej, to migracja nie zmieniła faktu, że granica bezpieczeństwa w Europie wciąż wiedzie przez Odrę i Nysę, wskazując na olbrzymie dysproporcje między Europą Zachodnią i Wschodnią. To, że udział migrantów jest niewielki, wcale nie przekłada się na znikomą przestępczość.
Ta granica jest ostra?
Jest wyraźnie widoczna. Choć oczywiście także po drugiej stronie Odry mapa przestępczości jest niejednorodna, ale też układa się według linii wschód–zachód. Patrząc na przykład Niemiec, większy rezerwuar zachowań patologicznych jest na obszarze dawnej NRD.
Zasada, że wschód Polski jest dziś, statystycznie rzecz biorąc, bezpieczniejszy, dotyczy też pogranicza?
Pogranicza funkcjonują według innych zasad, typowych dla obszarów stykowych, to bardzo często przestrzenie marginalne, gdzie cechy kultury żyjącej według zasad porządku społecznego zderzają się z cechami kultury przestępczej. To, co po jednej stronie granicy określa się mianem patologii, po drugiej stronie może być uznawane za normę.
Mówi pan, że mapy przestępczości się zmieniają.
Zdarzają się różne zaskakujące przesunięcia. Ciekawie mają się np. sprawy z przestępstwami gospodarczymi. Od kilku lat ich polską stolicą stał się Kraków. Dane z lat 2016–18 pokazują, że w Krakowie tych przestępstw jest obecnie trzykrotnie więcej, niż było ich kilka lat temu, i wyraźnie więcej niż w innych miastach. Dlaczego tak się dzieje, na ile to kwestia faktycznej skali dokonywanych przestępstw, a na ile np. ich wykrywalności? To dobre pytania choćby do kryminologów. Ale geografia to zjawisko rejestruje.
Z badań wynika też, że wieś jest bezpieczniejsza niż miasto. Dlaczego?
Z oczywistych powodów. Środowisko wiejskie jest mniej anonimowe, poddane większej społecznej kontroli. W mieście np. im słabiej oświetlone obszary, tym większe ryzyko kłopotów. Natomiast na wsi tej prawidłowości nie ma.
A czy można kształtować przestrzeń w taki sposób, aby w ogóle zmniejszyć ryzyko patologii?
W wielu miejscach na świecie – tak. Koncepcje anglosaskie jasno pokazują, o co trzeba zadbać, żeby bezpieczeństwo wzrosło, i te doświadczenia intensywnie wykorzystuje się dziś choćby w krajach arabskich. Oczywiście wybierając selektywnie. Oświetlenie – tak, monitoring – tak, zieleń – nie. Z wiadomych względów – jest za droga w utrzymaniu.
Co ciekawe, światło dzienne też ma znaczenie. Tam, gdzie zaburzony zostaje rytm oświetlenia, człowiek na ogół bardzo trudno radzi sobie z rzeczywistością. Gdy na różne sposoby chroni się przed nadmiarem światła albo musi skutecznie walczyć z jego niedoborem, nasilają się różne patologie społeczne. Ludzie są bardziej skłonni do samobójstw, zabójstw i wszelkich przestępstw popełnianych w afekcie. Oczywiście światło to tylko jeden element składowy układanki i nie przesądza, czy – statystycznie rzecz biorąc – dany region jest bezpieczny, czy nie.
Wspomniał pan o zieleni. Roślinności. Jaki to ma wpływ?
Mamy pozytywne przykłady miast w Stanach Zjednoczonych czy Kanadzie, gdzie umiejętna polityka wprowadzania roślinności – krzewów, kwiatów – okazała się elementem korygującym negatywne mechanizmy przestępcze. Ale, prawdę mówiąc, chodziło głównie o odsłanianie i porządkowanie przesadnie porośniętych przestrzeni. Niestety niewiele wiadomo o tonującym działaniu zieleni na układ nerwowy, co przekładałoby się na mniejszą skłonność do agresji i mniejszą liczbę przestępstw.
Szkoda. Bo psychologia zna taką zależność. Tradycyjna albo średniowieczna medycyna też. Na wyczerpanie nerwowe zalecano spacery pośród drzew.
Bo nie tyle drzewa, co równowaga, harmonia przestrzeni sprzyjają zmniejszaniu ryzyka patologii. Np. w eksperymentalnych siedzibach z nurtu zrównoważonego rozwoju, zwanych transition towns, miastami przemiany, mamy niższe zagrożenie przestępczością. To miejsca w Europie, gdzie próbuje się przywrócić życiu kontekst lokalny. Mieszkańcy żywią się tym, co wyprodukują w swoim otoczeniu, ograniczają transport do koniecznego minimum. Niektóre miasta decydują się wprowadzić własną, nieoficjalną walutę. Nieobowiązkową, ale chętnie przyjmowaną, bo wspierającą lokalność. Dobrym przykładem jest Brixton, dzielnica Londynu, od kilku lat rozwijające się w duchu transition town. To miejsce było jedną z najbardziej ponurych dzielnic Londynu, dotkniętych patologiami. I wyraźnie się zmieniło.
Pisze pan, że zaskakująco duże znaczenie dla ryzyka przestępczości ma również temperatura powietrza. I w ogóle klimat.
Bo każde odejście od normy uaktywnia negatywne mechanizmy. Istnieją amerykańskie badania, prowadzone w południowych stanach, z których wynika, że wysoka temperatura powietrza zwiększa agresję u ludzi. Moje badania z Rosji dowodzą, że także niska temperatura może pośrednio wpływać na intensyfikację patologii społecznej. Tu znów mówimy o przestępstwach w afekcie – przeciw osobom, zdrowiu, życiu. Napięcie się kumuluje, niewiele trzeba, żeby człowiek wypadł z równowagi. Jednak nie znajdziemy znaczącej korelacji między czynnikami klimatycznymi a podatnością na przestępczość gospodarczą.
A jakiś inny element klimatu? Wiatr?
Są udokumentowane badania pokazujące, że im większa prędkość wiatru, tym więcej negatywnych społecznie zjawisk. Znany jest efekt halnego, odczuwalny nawet do 100 km od gór. Wiatr nasila rozdrażnienie, zwiększa myśli depresyjne i przekłada się na różne negatywne zachowania. Badania pokazują np., jak halny przekłada się na negatywne zachowania mieszkańców Małopolski czy Podhala. Władze Zakopanego wdrożyły specjalny program zapobiegający samobójstwom, a ich podwyższone ryzyko wynika właśnie z działania wiatru.
Oczywiście wszystko to nie są zależności zero-jedynkowe. Zwykle musi zadziałać kilka czynników. W Europie najwyższe wskaźniki samobójstw mają dawne republiki nadbałtyckie. W różnych proporcjach odpowiadają za to i czynniki przyrodnicze, ale równie istotne są czynniki kulturowo-społeczne.
A traumy historyczne? Złe doświadczenia w historii społeczności? W pańskiej książce przywołuje pan termin trauma geograficzna. Co to jest?
Termin wprowadziła do obiegu prof. Rachel Pain z Durham University. Badaczka uważa, że aby skutecznie wyjść z traumy, nie wystarczy profesjonalna pomoc psychologiczna czy psychiatryczna. Niezwykle ważna jest terapia przez odnowę, rekonstrukcję miejsc, w których funkcjonują ci, którzy w traumie żyją.
I tak geografia pomaga psychologii…
Ja w ogóle jestem zwolennikiem projektów interdyscyplinarnych. Jeśli nie patrzymy na siebie jak na konkurentów, ale stworzymy sobie płaszczyznę do analiz, to jesteśmy w stanie kształtować wspólną przestrzeń mentalną, a to najlepiej przekłada się na tę rzeczywistą, namacalną przestrzeń. Fantastyczne są doświadczenia Szwajcarów. Od dobrych kilku dekad łączą doświadczenia naukowców i praktyków, a ci, którzy dysponują środkami publicznymi, mają zielone światło. Udało się poprzez rekonstrukcję przestrzeni wypracować mechanizmy ograniczenia bezdomności, eliminacji żebractwa i wielu patologii społecznych.
***
Geografia patologii
• W Krakowie jest najwięcej przestępstw gospodarczych.
• Odra i Nysa dzielą Europę na bezpieczny Zachód i ryzykowny Wschód.
• Zadbana zieleń miejska ogranicza patologie społeczne.
• Wysoka temperatura powietrza zwiększa agresję.
• Silne wichury nasilają myśli samobójcze.
***
Dr Tomasz Wites, geograf człowieka z Wydziału Geografii i Studiów Regionalnych UW, stypendysta fundacji POLITYKA, autor książek, laureat wielu nagród. Nakładem wydawnictwa Scholar właśnie ukazała się jego książka „Patologia społeczna. Perspektywa geograficzna”.