„Polityka” prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Żyd i upiór, wampir i gej. O pokrewieństwach

Skąd się biorą uprzedzenia i teorie spiskowe

Czas trwania upiorów jest z ducha pogański Czas trwania upiorów jest z ducha pogański robinvanmourik / Flickr CC by SA
Trudno nieraz zrozumieć ludzi owładniętych przekonaniem, że to jakieś tajemne moce lub spiski winne są całemu złu świata. Byłoby z tym łatwiej, gdybyśmy odwołali się do bogatej tradycji fantastyki grozy.

Spotykając się – przy rozmaitych okazjach, a któż ich uniknął – z poglądami określanymi powszechnie jako antysemickie, homofobiczne, antyklerykalne i innymi (przekonania o wszechobecnej agenturze, układzie, światowym spisku itp.), reagujemy zazwyczaj na dwa sposoby. Jednym z nich jest próba rozprawienia się z uprzedzeniami na płaszczyźnie racjonalnego dyskursu, drugim zaś milczenie, przepełnione politowaniem dla osoby dotkniętej ciężką społeczną przypadłością. Ten drugi sposób praktyka zdecydowanie potwierdza jako słuszniejszy: jakakolwiek próba polemiki powoduje z reguły gwałtowny rozrost kolejnych wyobrażeń, w których i dla nas znajduje się rola nosicieli rozmaitych ułomności, wielbicieli najskrajniejszych zboczeń bądź też członków lub agentów równie głęboko podziemnych co radykalnych organizacji. A dramatyzacja sporu dokona się tym łatwiej, im bardziej oficjalny będzie on miał charakter.

Owa potrzeba jaskrawego podziału ról na dobrych i złych, charakterystyczna dla tego rodzaju myślenia, zdradza pokrewieństwo z tradycyjnymi wizjami ponadnaturalnego zła i jego etatowych antybohaterów, znanymi z opowiadań o upiorach i współczesnego horroru. W konstrukcji owych wyobrażeń odnajdujemy schematy fabularne i charakterologiczne, których kontekst zdaje się być oczywisty dla choćby przypadkowego czytelnika i widza fantastyki grozy. Albo odwrotnie: spróbujmy podyskutować z kimś głęboko przekonanym o nawiedzeniach duchów czy odpowiedzialności kosmitów za gniecenie zbóż; wiele z używanych w rozmowie strategii okazuje się być tożsame z argumentacją antysemicką lub homofobiczną. Wkroczyliśmy bowiem na teren, gdzie przywoływanie racjonalizmu, nawet w stosunku do tez poddających się takiej weryfikacji, może być jedynie maską dla myślenia płynącego z głębokiego przekonania pokrewnego wierze.

Cechą wspólną wydaje się tu być opanowanie myślenia przez fantazmat. Pojęcie to oznaczało w średniowieczu diabelską ułudę, halucynację, obecnie zaś poprzez psychoanalizę znalazło się także w naukach humanistycznych jako wytwór wyobraźni i podświadomości, uzewnętrzniony przejaw życia wewnętrznego człowieka, często uzyskujący pewną autonomię i pozory niezależności. Fantazmatem może być upiór, który pochyli się nad nami w nocy – ale może to być też śniady, nosaty, przewrotny Żyd, jakiego dostrzeżemy w nielubianym polityku.

Dotychczas jednak w niewielkim stopniu lub wcale nie wskazywano na jawny związek fantazmatów obcości, tyczących mniejszości społecznych, z wyobrażeniami znanymi od wieków z literatury, z fantazmatami artystycznie wykorzystanymi w obrębie fantastyki grozy.

 

 
Żyd–upiór–krew

„Skoro strach przed zjawami wydaje się istotnie czymś wrodzonym, czymś, co w pewnej mierze usprawiedliwia życie psychiczne ludzkości, cóż dziwnego, że przejawił się z taką intensywnością wobec Żydów – narodu martwego, a jednak żyjącego?” – pisze Robert Lovenstein w „Psychoanalyse de l’antysemitisme”, tym samym nazywając to, co już trwale zapisano w podświadomości cywilizacji Zachodu. Psycholog miał na myśli Shoah, ostateczne rozwiązanie, które zmiotło w większej części zakorzenioną w Europie wielowiekową tradycję żydowską. Ale ów naród został w tym obszarze kulturowym symbolicznie uśmiercony już wcześniej, u zarania naszej ery, przez ofiarę i zmartwychwstanie Chrystusa. Syn Boży, dziedzicząc pochodzenie poprzez obecny w prawie Mojżeszowym matrylinearyzm (tzn. po matce), objawił Prawdę przede wszystkim wobec własnego narodu. Od tej chwili nie można już kryć się za wątpliwościami w kwestiach transcendencji – każdy, kto odrzuca wiarę w Zbawiciela, odrzuca też życie wieczne, skazując się równocześnie na egzystencję zastępczą, byt żywego trupa, krążącego wokół swego grobu upiora.

Mit upiora jest bowiem, w rozumieniu nowożytnym, trwale związany z naczelnym mitem chrześcijaństwa (antyk znał tylko bezcielesne zjawy). Wolne od rozkładu, a nawet zdolne do ruchu i mowy, są jedynie szczątki świętych i zwłoki nieumarłych. Ci drudzy, by podtrzymać swój plugawy byt, muszą otrzymywać krew żyjących. „Gdy zmarły nie otrzymuje krwi, może postarać się o nią sam” – konstatował Jean-Paul Roux w pracy „Krew. Mity, symbole, rzeczywistość”. Teza ta zdaje się leżeć u podstaw całej biblioteki fantazji na temat powrotu nieboszczyków, które w czasach nowożytnych przybrały postać Nosferatu, upiorów i wampirów znanych powszechnie z literatury i kina grozy.

Dlaczego wokół krwi, płynu fascynującego ludzkość od zarania, koncentrują się fantazmat upiora i fantazmat antysemicki? (Oskarżenia Żydów o porywanie dzieci chrześcijańskich i wykrwawianie ich na mace powtarzają się od średniowiecza po XX w.). Zarówno bowiem upiór, jak i Żyd mają swoją antytezę w odrodzonym Chrystusie. We współczesnym antysemityzmie wątek krwawych obrzędów nie jest już przywoływany, przez swój jawny anachronizm i niezgodność z wiedzą i obserwacją (wymóg koszerności). Jednakże opozycja żyd–chrześcijanin nadal wiązana jest z krwią.

W wyobraźni antysemickiej Żyda oskarża sama krew, ona to bowiem decyduje o przynależności do przeklętej rasy i, powiedzmy sobie szczerze, w tym sensie współczesny antysemityzm jest – przy zachowaniu wszelkich proporcji – radykalniejszy od średniowieczno-ludowego, bo wykluczający możliwość szczerej konwersji. „Żyd to starożytna, całkiem odrębna rasa i historia, inna religia i etyka, inny wreszcie język” – twierdzi Bolesław Tejkowski w „Myśli Narodowej-Polskiej”, tym samym zakreślając skalę całkowitej, absolutnej obcości. To antyświat, zamieszkany przez tego typu spotworniałe fantazje. Nic dziwnego, że zagrożenie pochodzące od obecności żydowskiej jest równie totalne i śmiertelne, porównywalne, według Tejkowskiego, tylko do sytuacji „muchy w sieci pająka”. Ten biedny stawonóg, dźwigający całe góry mrocznych ludzkich projekcji, pojawia się symptomatycznie. Pośród wielu zwyczajów ma też ten tak skutecznie budzący lęki wyobraźni – odżywia się poprzez wysysanie z ofiary żywotnych soków. Zrozumiałe więc, że dalej autor określa antysemityzm jako „podstawowy konflikt egzystencjalny i wręcz konieczną formę samoobrony dla zachowania mienia, honoru, życia i duszy”.

Krew–fetor judaicum–nosferatu

Zauważmy: Żyd jest obcy, bo Żyd jest „starożytny”. Podobnie jak Nosferatu trwa on w innym czasie, który zdaje się być ahistoryczny i alinearny, a zamiast rozwoju opierający się na niezmienności. Dracula trwał w swym zamku od czasów Wołoszczyzny. Aspazja, upiorzyca z „Poganki” Narcyzy Żmichowskiej, sięgała swą przeszłością starożytnej Grecji. Żyd egzystuje według praw i tradycji przyjętych jeszcze wcześniej, jest przerażającym anachronizmem. Dlatego autorzy portalu www.okiem.pl mogą sobie wyobrażać, że syjoniści sobie wyobrażają, iż założyli Polskę jeszcze przedsłowiańską; nazwa miałaby oznaczać Po-lin, czyli: Ziemia Obiecana. W tej wersji historii Piast zdetronizował żydowskiego króla, więc zapewne Popiela, jakkolwiek by to imię tłumaczyć na hebrajski. Do zamierzchłej przeszłości odsyłają żydowskie tradycyjne stroje, obrzędy, starotestamentowa moralność, nawet spolszczona nowobogacka burżuazja – według „Dziedzictwa” Kazimierza Wybranowskiego (czyli wybitnego przedwojennego prawicowego polityka Romana Dmowskiego) – urządza się orientalnie, przez kultywację swego starożytnego azjatyckiego pochodzenia.

Taka egzystencja jest jednak makabryczną konserwacją form skazanych przez „czas naturalny” na zniszczenie. Dlatego, według logiki fantazmatu, „za moralne okaleczenie świata nie wolno winić Boga (...), ale samych Żydów, krnąbrnych, uporczywie zacofanych, dobrowolnie zamkniętych w zatęchłym zaścianku starotestamentowej antyhistorii moralnej”. Przywołuje to jednocześnie poważny konflikt: dobry stwórca świata kontra obecni na nim siewcy skrajnego zła, stawiając naród wybrany w perspektywie manichejskiej, charakterystycznej dla fantastyki grozy. A także konotuje obraz hermetycznego zamknięcia w kolejnych szczelnych przestrzeniach, tak jak zamknięty był „Upiór rodu Canterville’ów” w nowelce Oscara Wilde’a: we własnej trumnie, w zamurowanym pokoju, w swym gotyckim rodowym zamku i wreszcie w mrocznej, deszczowej i prastarej Anglii, zewsząd otoczonej wodą.

Czas trwania upiorów jest z ducha pogański, bo zamiast linearności preferuje cykliczne powroty. Zło egzystuje w ten sposób w licznych utworach Stephena Kinga. Krwiożercza, choć niepozbawiona zalet istota z powieści Suzy McKee-Charnas „Gobelin z wampirem” powraca do rozwijającego się świata ludzi po dziesięcioleciach odrętwienia, snu – jak potworne, zimne pytony, trawiące przez tygodnie swe pochłonięte w całości ofiary. Żydzi powracają również, by przynieść Polsce nowe klęski – w powieści Wybranowskiego, w artykułach Tejkowskiego – po klęsce powstań, po sprowadzeniu stalinizmu żądają teraz „prawa do kolejnego powrotu, odszkodowania i zwrotu majątku”.

Do tej sfery nawiązują też wyobrażenia odmienności fizycznej Żydów – fetor judaicum; fantazja głęboko zakorzeniona w umysłowości średniowiecza ma swój odpowiednik w gnilnym zapachu powracającego nieboszczyka. W „Dziedzictwie” pani Brzozowska – niezwykle pociągająca Żydówka – uwodzi bohatera, owiewając go aromatem perfum, „ale przez tę falę przedzierała się ostra, drażniąca, przykra woń jej bujnych włosów”. Żyd jest nosicielem jakby gnilnej zarazy. Nie od parady w „Nowych Atenach”, kompendium wiedzy czasów sarmatyzmu, opisał ks. Chmielowski upiora jako „ciało nadgniłe, śmierdzące, z natury zarażające (...) z grobu (...) [co] zaraża ludzi, (...) konie, bydło wieprze, kury, gęsi etc.”.

Średniowieczny Żyd rozsiewał zarazę poprzez zatrute studnie – obecnie rozprzestrzenia ją poprzez media. Jest to oczywiście znacznie skuteczniejsze i dlatego owym praktykom nie opiera się nawet Kościół katolicki, czego dowodem liczni liberalni księża i biskupi: „(...) robak trawiący oblubienicę Chrystusa skaził praktycznie wszystkie jego członki. Zaraza dotknęła najwyższych hierarchów” – alarmuje portal szczerbiec.pl na wieść o wspieranym przez kurię Ogólnopolskim Dniu Judaizmu w Lublinie.


Nosferatu–krzyż–wampir

Za symboliczne zwieńczenie antagonizmów można uznać burzę, jaka rozpętała się wokół realnego konfliktu o krzyż jako symbol wiary i chrześcijańskiego obrządku, ustawiony na żwirowisku w pobliżu Auschwitz, centralnego punktu Shoah. Teksty, publikowane głównie w „Naszym Dzienniku”, nawoływały do walki o krzyż, walki do końca, gdyż „krzyż wymaga ofiary” – jak się nieświadomie głęboko wyraził jeden z zaangażowanych. Krzyż przywołuje ofiarę Zbawiciela, największego antagonisty upiora, dlatego potwory ciemności lękają się krzyża. Stał się on jednak w owym sporze skutecznie przeniesionym ze sfery światopoglądowej w rejony neurotycznych lęków i projekcji – chyba wbrew założeniom swych obrońców – raczej banalnym orężem z literackiego czy filmowego horroru niż znakiem prowadzącym do rzeczywistej i pogłębionej chrześcijańskiej wiary.

Obraz mrocznej istoty cofającej się przed podstawionym krzyżem przywołuje na myśl postać wampira. Fantazmat ten wyrażał głównie głęboko skrywane seksualne obsesje. Wampir to zmodernizowany, bardziej świadomy swego perwersyjnego erotyzmu upiór. W sferze wyobrażeń antysemickich odnajdujemy i takie, odwołujące się do projekcji na temat wyuzdanego seksu. Niemcewicz, stwarzając w powieści „Lejbe i Siora” postać odrażającego fizycznie, zacofanego talmudysty, potrafiącego werbalizować swe erotyczne uniesienia jedynie poprzez słowa Starego Testamentu, niemalże antycypował ikonografię anielskiej niewinności mdlejącej w uściskach odrażającego monstrum, znaną z powieści gotyckiej i współczesnego horroru. Choć czerpał zapewne z ówczesnych plotek, oskarżających chasydów o sakralizację rozpusty.

W „Dziedzictwie” Wybranowskiego/Dmowskiego Żydzi przedstawieni są jako sprawcy moralnego zepsucia, pozbawiający poprzez swe nauki kobiety ich naturalnej seksualności – objawiającej się przez niewinność i wstyd – i propagujący rozwiązłość bez podłoża prokreacyjnego, służącą rozrywce lub osiągnięciu przewagi nad ofiarą. W ten sposób postępuje córka Żyda Culmera, starając się opętać protagonistę, a gdy ten odtrąca ją, odstręczony fizycznymi wadami, „charakterystycznymi dla jej rasy”, rozpustnica wyładowuje swą nieokiełznaną żądzę na pierwszym dostępnym obiekcie.

Jednakże we współczesnym świecie pojawia się postać silniej konsolidująca podobne wyobrażenia poprzez swą realną odmienność seksualną – dlatego będę tu wskazywał na realizacje fantazmatu wampirycznego poprzez projekcje na temat homoseksualizmu.

Wampir–seks–gej

„U wampira – jak sformułował Ernest Jones w pracy zatytułowanej „Le Cauchemar” – idea płynu witalnego wydobytego z ciała poprzez kopulację zostaje skomplikowana różnymi perwersyjnymi formami”. Wampiryzm ma w tym ujęciu symbolizować seksualność niedojrzałą, pozostającą w sferze oralnej, poprzez gryzienie i ssanie skłaniającą się ku sadomasochizmowi. Zboczona seksualność wampira i jej podskórny urok oddziałują najgwałtowniej na wyobraźnię, znacznie skuteczniej niż jego kondycja ożywionego trupa – dlatego wizerunki filmowych wcieleń Draculi oscylują między operowo uszminkowanym latynoskim rozpustnikiem Lugossiego a fallusem z zębami Maxa Schrecka, ale żaden nie przypomina zombie. Na praktykach homoseksualnych zdaje się ciążyć to samo odium – niezbywalnej, monstrualnej odmienności – która, gdy tylko jej to umożliwić, staje się śmiertelnym niebezpieczeństwem. Nic dziwnego, że agresywna reakcja wobec nich jest usprawiedliwiona, bo instynktowna (wg www.szczerbiec.pl).

Homoseksualizm, podobnie jak wampiryzm, wiązać się ma z niedojrzałością i potrzebą destrukcji. Erich Fromm, mimo iż zauważał tożsame skomplikowane relacje uczuciowe łączące pary dwu- i jednopłciowe, postrzegał odrębną orientację również jako „ucieczkę od rzeczywistości i zanurzenie się w żywioł cielesności (...) czy symptom żądzy niszczenia samego siebie i innych”. W tym kierunku postępują wyobrażenia, przypisujące homoseksualiście nieokiełznaną, wręcz diaboliczną zmysłowość, która szuka satysfakcji w przygodnych obiektach i nie cofa się przed przemocą: postępują, cytując za ks. Tadeuszem Ślipko z „Naszego Dziennika”, jedynie „w imię zmysłowej żądzy i przez nią wyzwalanych popędów”. Wspólny z wampirem staje się przymus zaspokajania swych potrzeb, który determinuje całe postępowanie odmieńca i uniemożliwia mu egzystencję wśród ludzi.

Sodomita przez stulecia uważany był za wstrętnego odmieńca, zasługującego na piekielne tortury. Jednakże rozrost fantazji przyniosło zapewne, około początków XVIII w., odium nałożone na ogół tego typu praktyk, podczas gdy wcześniej piętnowano głównie postawę bierną, jako odwrócenie ról. Teraz homoseksualista w zbiorowej wyobraźni mógł przekształcić się ze zniewieściałego słabeusza, cioty, w agresywnego, zaborczego geja. „Geje i lesbijki to ludzie najbardziej żądni wynaturzonych zachowań”, konstatuje autorka artykułu w „Myśli Polskiej”, podpisana jako „Gabrysia, studentka historii”, odsyłając ich kondycję w najmroczniejsze rejony antyświata. Ta sama autorka próbuje przybliżyć przynajmniej część infernalnych praktyk tych środowisk: „stosunek analny z prezerwatywą, stosunek oralny z prezerwatywą, wytrysk na skórę partnera, penetrowanie odbytu dłonią przy założonej gumowej rękawicy”. Można tu odnaleźć niemalże nawiązanie do realizacji wampirycznych fantazmatów w „Pieśniach Maldorora”, szalonych i frenetycznych poematach przeklętego Lautreamonta, gdzie kły, szpony, macki, kleszcze, ssawki i inne narządy przysposabiane są, wbrew swej naturze, do kosmicznych analnych i oralnych gwałtów.

Tak rozpasana seksualność jest bowiem przez zbiorową wyobraźnię kontrastowana zazwyczaj z brutalnie zdobywaną i niszczoną niewinnością. Celem jest ofiara maksymalnie bezbronna, więc mit wampira związany jest z imaginacjami na temat prześladowań dzieci i rozpadu rodziny. W świetnym opowiadaniu Aleksego Tołstoja „Rodzina wilkołaka” czytamy: „Wilkołaki, jak nazywają u ludów słowiańskich wampiry, (...) wysysają przeważnie krew z najbliższych swych krewnych i najwierniejszych przyjaciół”.


Gej–zaraza–lęk

Groźny sodomita postępuje tak samo w logice wyobraźni: działania lobby gejowskiego dążą do legalizacji par homoseksualnych i likwidacji tradycyjnej rodziny, a także bestialskiego ataku na dzieci, które mają być w ramach wynaturzonych antyrodzin przeorientowane. Wszystkie działania zmierzają do tego celu. Jest to obraz zła, zdolnego przenikać najbardziej intymne i pozornie niezbywalne bariery wewnętrznego bezpieczeństwa. Chyba sile wzbudzonego lęku projekcja ta zawdzięcza swą sugestywność, bo jak racjonalnie pogodzić zakładaną głęboką nienaturalność orientacji homoerotycznej z imaginowaną łatwością jej rozpowszechniania? Ale fantazmat nie rządzi się takimi prawami i skoro Żyd może być jednocześnie kapitalistycznym wyzyskiwaczem i urodzonym komunistą, to homoseksualizm staje się jednocześnie i absolutnie nieakceptowalny, i łatwo przenikający najtrwalsze tradycyjne bariery.

Mit rozpadu rodziny może wiązać się z przednowoczesną wizją zarazy, tajemniczej siły działającej w kręgu najbliższych. Fantazmat wampiryczny łączy się głęboko z zagrożeniem epidemicznym, czego oddźwięk znajdujemy i w „Nowych Atenach” ks. Chmielowskiego, i w znakomitych filamach „Nosferatu – symfonia grozy” Friedricha Wilhelma Murnaua i „Nosferatu – wampir” Wernera Herzoga. Współczesny wampiryzm rozsiewany jest wśród nieświadomych i niewinnych poprzez, cytat za portalem szczerbiec.pl, „medialną propagandę propedalską”. Skutki infekcji są potworne i natychmiastowe: „najuboższe dzieci w USA nie potrafią czytać ani pisać, wykonywać podstawowych działań matematycznych (...), ale znają wszystkie techniczne szczegóły kontaktów homoseksualnych i lesbijskich” (portal okiem.pl, za „Naszym Dziennikiem”). Przychodzą na myśl adepci monstrum, zarażeni złem, jak w powieści „Dracula” Bram Stokera obłąkany Ranfield i Lucy, jeszcze nie wampirka, a już nieodwracalnie wyzuta ze swej purytańskiej moralności.

Wreszcie, homoseksualista jest odrażający, bo fizycznie skażony. Nie jest to monstrualna brzydota fantazmatycznego Żyda, lecz raczej zamiana we własną antytezę (typową dla fabuł grozy – tak jak nawiedzony dom staje się śmiertelną pułapką): metamorfoza mężczyzny w kobietę lub w coś pomiędzy, wstrętną hybrydę. Fantazmat odzwierciedla lęk przed tradycyjną zamianą ról, pociągającą dalsze deformacje; w końcu wampiryzm to etat nocny. Wyobraźnia kreuje obraz istot używających kosmetyków jako masek, ani kobiet, ani mężczyzn kręcących się wśród miejskiego mroku. W artykule „Wszystkiemu winni geje” na stronie www.esensja.pl Tomasz Miecznikowski cytuje, z dużą zresztą dozą ironii, fragment książki Rossa MacDonalda „Mroczny tunel”: „Przypomnieli mi się młodzi naziści, których spotkałem w nocnych klubach w Monachium – ich uszminkowane usta, podmalowane oczy, kobiecy wdzięk... i pistolety w czarnych kaburach”. Obraz ten łączy przywołane tezy z przerażającym historycznym złem, a dodatkowo, kładąc ostatni akcent wynaturzonego erotyzmu na pozaseksualne narzędzie przemocy, ewokuje wprost aparat zębowy, dość nonszalancko osłaniany przez krwiożerczego vlada.

Ostatecznie jednak jest to erotyczna maska, skrywająca oblicze ożywionego trupa – zgnilizna, rozkład pozostają za cienką zewnętrzną powłoką. Portal www.okiem.pl przytacza ścisłe dane, choć bez podania źródła: homoseksualiści są trzy razy częściej nosicielami wszy, pięć – świerzbu, trzy – czyraków genitaliów i rzeżączki oraz, oczywiście, pięć tysięcy razy częściej chorzy na AIDS.

Pojawienie się tej ostatniej choroby pozwoliło na ostateczną konsolidację fantazmatów. Wirus HIV sam w sobie ma coś z wampira: związany jest z występnym seksem i ze zmianami we krwi, a nawet biolog mówi o nim, że jest ni żywy, ni martwy. Dodać można przywołane tu epidemiczność i wyniszczenie fizyczne. Lęk przed nieczystą krwią i lęk przed wynaturzonym seksem, stojące u pierwocin projekcji wampiryzmu, powróciły ze zdwojoną siłą w wyobrażeniu rozpustnego, zdegenerowanego, odstręczającego i śmiertelnie niebezpiecznego geja.


Lęk–Inny–Obcy

Oczywiście nie wszystkie lęki mają charakter czysto urojeniowy, a postępujące zmiany kulturowe należy oceniać według wielu kryteriów. W tym duchu Claude Kappler – w swojej pracy „Le Monstre” – tłumaczy popularność ikony wampira jako najwierniejszego „obrazu upiora naszych czasów: czasów lęku, negacji, skończoności, czasów, które nie mogą już wierzyć w niebo, ale nie potrafią odrzucić wizji innego świata, zbudowanej z rozpaczy i zachłanności seksualnej”. Co nie zmienia faktu, że projekcja wszystkich tych problemów na wybraną mniejszość lub mniejszości społeczne pozostaje praktyką pozaracjonalną i niebezpieczną.

Ani upiór, ani jego nowocześniejsza forma – wampir, nie są bytami autonomicznymi, raczej, znów odwołując się do autorytetu ks. Chmielowskiego, trupami wywlekanymi z grobów i animowanymi przez siłę znacznie potężniejszą i odwieczną. Dlatego ożywiony nieboszczyk jest właściwie niewolnikiem mrocznych mocy i jego unicestwienie to wyzwolenie, jak wiemy chociażby z „Draculi” Stokera. W myśl typowych chwytów fantastyki grozy moce te pozostają anonimowe, nienazwane – absolutne zło wymyka się zdolnościom językowym; upiorne, bezprzedmiotowe „To”, tak jak tytuł książki Kinga. Ks. Jerzy Bajda, piętnując w „Naszym Dzienniku” działania „dewiantów”, również odwołuje się do bytów bezoosobowych, amorficznych: „(...) stoimy bowiem w obliczu ruchów, które w nowej formie podejmują odwieczną, przez moce ciemności prowadzoną walkę”.

W felietonistyce Waldemara Łysiaka pojawia się natomiast tajemniczy Salon, mający coś wspólnego z Talmudem, poprawnością polityczną, homoseksualizmem i komunizmem. Salon wiąże się z kulturą oświecenia i właśnie ona zostaje przedstawiona jako moment otwarcia granic przed mocami ciemności. Początków oświecenia upatrują takie teksty fobii w rewolucji francuskiej, wiązanej wyłącznie z gilotyną i terrorem jakobińskim, co pozwala znów u źródeł wyobrażeń umiejscowić symbolikę rozlewanej krwi. „Tak oto w sercu Europy – pisze Tejkowski – powstała wyrwa umysłowa, pole zamętu, na którym wylęgły się potwory zachodniej cywilizacji, by ją uśmiercać”.

W lękach wyobraźni obcość i odmienność zazwyczaj bowiem przybierają formę agresywną. Atak wymierzony ma być w wartości uznawane za najcenniejsze, więc jednocześnie za najbardziej zagrożone. W obrazowaniu tego niebezpieczeństwa pojawiają się schematy wyobraźni wykorzystywane już wcześniej w kreacjach artystycznych, podlegające niewielkim tylko reorganizacjom, bez istotnych przewartościowań.

Być może dzieje się tak za pośrednictwem niezbywalności pewnych mitów i symboli, tkwiących u podstaw naszej wspólnej tożsamości i uzewnętrzniających lęki przed czymś, co nieoswojone, obce, co tłumione głęboko wewnątrz nas. Być może owe schematy to nieświadomie zapożyczona konwencja, która umożliwia zbiorowej wyobraźni wyrażenie odczuwanych fobii w przestrzeni społecznej. Być może wreszcie mamy do czynienia ze świadomą strategią autorów, wykorzystujących atrakcyjność pewnych klisz dla fantazji w celu intensyfikacji konfliktu i dramatyzacji oceny (rzeczywistego czy urojonego) przeciwnika.

Jakkolwiek by było, owe zespoły wyobrażeń, które projektowane na przedstawicieli określonych grup zamieniają walor różnicy w długotrwałe piętno obcości, pozostają maskami zapożyczonymi z dość skromnego rekwizytorium, które jedynie przesłaniają prawdziwą twarz drugiego człowieka.


Ważniejsze wykorzystane prace: „Gotycyzm i groza w kulturze”, red. Grzegorz Gazda, Agnieszka Izdebska, Jarosław Płuciennik, Łódź 2003; Maria Janion, „Wampir. Biografia symboliczna”, Gdańsk 2004; Hans Mayer, „Odmieńcy”, przeł. Anna Kryczyńska, Warszawa 2005; Jean-Paul Roux „Krew. Mity, symbole, rzeczywistość”, tłum. Marzena Perek, Kraków 1994.

Fantazmat
Pojęcie to oznaczało w średniowieczu diabelską ułudę, halucynację, obecnie zaś poprzez psychoanalizę znalazło się także w naukach humanistycznych jako wytwór wyobraźni i podświadomości, uzewnętrzniony przejaw życia wewnętrznego człowieka, często uzyskujący pewną autonomię i pozory niezależności.


Rafał Nawrocki jest doktorantem na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Pisze pracę na temat polskiej fantastyki grozy XIX w.

 

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

Ja My Oni

Przegrasz czy wygrasz, wracaj do domu. Czyli jak sobie radzić z porażką i sukcesem

Jak sobie poradzić z porażką, ale też sukcesem.

Grzegorz Gustaw
08.08.2017
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną