Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Czy istnieje seks we Wszechświecie

Obserwując baraszkujące psy pan Boguś, sąsiad, niespodziewanie zauważa, że szczęśliwe te zwierzęta, jak widać, nie mają żadnych kłopotów „wie pan jakich”, podczas gdy my, ludzie, wprost przeciwnie. O dobry seks w miejscu zamieszkania coraz trudniej, powiada, a w kosmosie to już prawdziwy dramat. Właśnie przeczytał w gazecie o zakończonej w Las Vegas konferencji NewSpace 2006, podczas której kwestii tej poświęcono wiele miejsca. Wnioski dyskutantów nie są wesołe. Otóż po seks w ten kosmos nie ma się co pchać, gdyż, jak zbadali uczeni, to się tam w ogóle nie da zrobić, a jak nawet da, to bez żadnej przyjemności, czyli dokładnie tak jak na Ziemi. Otóż pacjent w stanie nieważkości dostaje podobnież mdłości, ma kłopoty z koordynacją, siada mu pompka i robi mu się gorąco. Co więcej, w pojeździe kosmicznym jest ciasno, każdy energiczniejszy ruch grozi zderzeniem ze ścianami i meblami.

Generalnie NASA proponuje, żeby partnerzy w stanie nieważkości byli do ściany przywiązani linką, ewentualnie kajdankami, żeby ich nie znosiło pod sufit – twierdzi pan Boguś. Jego zdaniem ma to posmak lekko perwersyjny, zwłaszcza że w trakcie wykonywanej czynności po kabinie latają meble, kombinezony oraz płyny ustrojowe. – Niestety, najgorsze jest to, że w tej nieważkości zachodzą procesy, od których znieważonemu mięknie instrument, a jeśli tak, to o czym my w ogóle mówimy?

Optymistyczne jest tylko to, że – o ile wiadomo – nikt nie próbował seksu w kosmosie wykonać, a tylko urządza się na ten temat symulacje i konferencje naukowe. Niewykluczone, powiada sąsiad, że opowieściami o tym, że nie ma seksu we Wszechświecie, chce się nas, Ziemian, zniechęcić do orbitalnych brewerii.

Polityka 32.2006 (2566) z dnia 12.08.2006; Fusy plusy i minusy; s. 91
Reklama