Do rzeczy – na początku czerwca przypadkowo wszedłem w posiadanie dokumentów pozostawionych przez pewną roztargnioną senior accountkę przy automacie z kawą. Zawierały one tajny, perfekcyjnie opracowany plan zainstalowania rezydenta PO na wysokim stanowisku w agencji medialno-reklamowej odpowiedzialnej za wizerunek kampanii wyborczej PiS. Zadaniem takiego człowieka jest zdobyć zaufanie klienta, a następnie pod pozorem promocji wizerunku przeprowadzić kampanię o odwrotnym skutku – dyskredytację.
I rzeczywiście – rezydent PO wkrótce się pokazał – na ulicach polskich miast pojawiły się billboardy PiS przedstawiające obywateli IV RP odwróconych tyłem. Cios w wizerunek PiS był celny – w powszechnej konotacji tyłem odwraca się ktoś, kto się wstydzi lub przed czymś ucieka.
Mam jednak przypuszczenie graniczące z pewnością, że również PiS zainstalował swojego rezydenta w firmie obsługującej wizerunek PO. Billboardy PO przedstawiają samotnego lidera tej partii na pustym, białym backroundzie, podczas gdy slogan wyborczy brzmi „Razem”. Celna kontra – komunikat, że lider PO od dawna nie odwracał się za siebie i nie wie, że wszyscy dawno poszli.
Już widać, że w tej dywersyjnej kampanii trzeba śledzić, który sztab bardziej potrafi sobie zaszkodzić.
Koło