Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Po buzi i po sprawie

Źle się dzieje w klubie Legia Warszawa. Trener Dariusz Wdowczyk od wielu miesięcy mozolnie buduje drużynę, ale ostatnio przyznał, że tej drużynie brakuje ambicji i że w zasadzie to zgraja łajdaczących się pijaków bez charakteru. Wdowczyk nie może się nadziwić, jak mógł coś takiego stworzyć, bo nie ukrywa, że myślał o czymś zupełnie innym. Skacowani i wymęczeni balowicze przegrywają wszystko, co się da, a on musi świecić oczami przed prezesem Mariuszem Walterem, który znosi to wszystko chyba tylko dlatego, że jest człowiekiem kulturalnym.

Ale kulturą daleko się z tą rozhulaną, wielonarodową zbieraniną nie zajedzie, uznał Wdowczyk i zaordynował graczom nowoczesną terapię własnego pomysłu. Terapia jest zdecydowanie inwazyjna. Opiera się na tym, że jeśli jakiś piłkarz nie rozumie, że źle robi, to trzeba mu to wbić do głowy, i to nie za pomocą pogadanek z psychologiem, ale w sensie jak najbardziej ścisłym. Mówiąc prostym językiem sportowym, trzeba mu porządnie lutnąć.

Oczywiście trener sam nie lutnie, gdyż po pierwsze mu nie wypada, a po drugie skacowany podopieczny mógłby mu oddać. Dlatego trener zachęca, żeby leczenia podjęli się kibice. Otóż, gdy tylko spotkają oni w nocnym klubie lub dyskotece gracza Legii lub kogoś bardzo do niego podobnego, mają reagować. „Nie wiem, gdzie są wszystkie modne kluby w Warszawie, ale wy wiecie. Jak spotkacie tam piłkarzy, to dajcie im po buzi i może więcej się tam nie pojawią” – zaproponował na spotkaniu z kibicami trener.

Rzecz jasna, kiedy człowiek jest w nerwach, w przysłowiową buzię nie zawsze trafi, zwłaszcza gdy źle prowadzący się piłkarz leży już, dajmy na to, na ziemi. W każdym razie leczyć trzeba. Zdaniem kibiców, problem może być tylko z graczami ciemnoskórymi, bo jak wiadomo, jednego czarnego od drugiego trudno odróżnić.

Polityka 38.2006 (2572) z dnia 23.09.2006; Fusy plusy i minusy; s. 110
Reklama