Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Kobiety do Sejmu? Progres jest, ale powolny

Żeby więcej kobiet uczestniczyło w polskiej polityce – nie tylko ulicznej, widocznej na protestach wobec kolejnych pisowskich deform – to potrzeba czegoś więcej niż kwot na listach. Żeby więcej kobiet uczestniczyło w polskiej polityce – nie tylko ulicznej, widocznej na protestach wobec kolejnych pisowskich deform – to potrzeba czegoś więcej niż kwot na listach. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Żeby więcej kobiet uczestniczyło w polskiej polityce – nie tylko ulicznej, widocznej na protestach wobec kolejnych pisowskich deform – to potrzeba czegoś więcej niż kwot na listach.

Po pierwsze – nie ma się co martwić, że w tegorocznych wyborach do Sejmu startuje mniej kobiet niż cztery lata wcześniej. Taki wątek podniósł Instytut Spraw Publicznych. Tyle że mamy zarówno mniej kandydatek, jak i kandydatów – tylko pięć komitetów (Koalicja Obywatelska, Konfederacja, PiS, Koalicja Polska, SLD) zarejestrowało listy we wszystkich okręgach. W statystyce niewiele się zmienia: kobiety zajmują 42 proc. miejsc na listach, tyle samo co w 2015 r. i mniej o 2 proc. niż w 2011 r., gdy wprowadzono obowiązek, że na listach musi być co najmniej 35 proc. kobiet. Był to ogromny krok naprzód w zakresie wyrównywania uczestnictwa obu płci w organach decyzyjnych. Przed wprowadzeniem kwot odsetek kobiet na listach wynosił ok. 20 proc.

Dziś najwięcej kobiet jest na listach SLD (46,6 proc.), Koalicji Obywatelskiej (43 proc.) i PSL (41,4 proc.). Po 39 proc. kobiet mają Konfederacja oraz PiS. Ale istotne jest nie tylko, ile miejsc kobiety zajmują, lecz przede wszystkim jakie to miejsca. Dysproporcja między odsetkiem kobiet na listach a tym, ile kobiet jest wybieranych (dziś w Sejmie zasiada ich tylko 27 proc., w Senacie 13 proc.), wynika z ograniczonej skuteczności kwot: wskazane jest ich uzupełnienie o system „suwakowy”, czyli naprzemienność, co uniemożliwiałoby „spychanie’’ kobiet na niskie, „niebiorące’’ miejsca, co się wciąż dzieje.

Co piąta „jedynka” to kobieta

Po drugie – i tu można zacząć powątpiewać, że partie same wprowadzą równość w swych strukturach – kobiety zajmują 20 proc. tzw. jedynek, które dają największe szanse na sukces (o 5 proc. mniej niż w 2015 r.), 28 proc. jest w pierwszej „trójce”, 29,6 proc. w pierwszej „piątce”. Na listach KO i SLD kobiety to ok. 34 proc. „jedynek”. W PiS już tylko 18 proc., w PSL – 17, w przypadku Konfederacji – niespełna 5. Największym odsetkiem kandydatek na pierwszych trójkach mogą chwalić się Koalicja Obywatelska (41,5 proc.) i SLD (40,7 proc.).

Według szacunków Fundacji Ster, która przeanalizowała ostatnie sondaże, w przyszłym Sejmie będziemy mieć 141 posłanek (30,65 proc.). Byłby to ponad 3-proc. wzrost w stosunku do aktualnego stanu, który i tak jest już historyczny – nigdy tak wielu kobiet w Sejmie nie było. Jeśli prognozy się sprawdzą, jedną z nowych posłanek zostanie najpewniej Barbara Nowacka, córka Izabeli Jarugi-Nowackiej, wicepremier, ministry polityki społecznej i pełnomocniczki rządu ds. równego traktowania. Nowacka była jedną ze współorganizatorek Czarnego Protestu w 2016 r. oraz inicjatorką projektu obywatelskiego „Ratujmy Kobiety”. W grudniu 2016 r. amerykańskie czasopismo „Foreign Policy” umieściło ją (wraz z Agnieszką Dziemianowicz-Bąk) na liście FP Top 100 Global Thinkers. Szefowa Inicjatywy Polskiej jest „jedynką” KO w Gdyni.

W Poznaniu liderkami list KO, SLD i PiS są – to sytuacja wyjątkowa w skali kraju – kobiety: Joanna Jaśkowiak, Katarzyna Ueberhan oraz Jadwiga Emilewicz. Wszystkie z niemal pewnymi szansami na Sejm.

Jaśkowiak to żona Jacka Jaśkowiaka, która zasłynęła dwa lata temu tym, że podczas demonstracji Strajku Kobiet podsumowała rządy PiS krótkim: „Jestem wkurwiona”. Policja postanowiła ukarać ją za używanie słów nieprzyzwoitych w miejscu publicznym, ale sąd poznańską radną uniewinnił.

Katarzyna Ueberhan wywodzi się z Ruchu Palikota. Organizowała poznańskie Czarne Protesty, Manify, akcje One Billion Rising, marsze równości. Koordynowała też zbiórkę podpisów pod obywatelskim projektem ustawy „Ratujmy Kobiety”.

Kandydatka PiS Jadwiga Emilewicz, obecna minister przedsiębiorczości, także z pewnym mandatem, na początku lat dwutysięcznych należała do PO. W grudniu 2013 r. przystąpiła do Polski Razem Jarosława Gowina. A rok później kandydowała z powodzeniem do sejmiku małopolskiego (z listy PiS). Jest mniej radykalną i bardziej nowoczesną twarzą PiS. W niedawnej rozmowie z Onetem zasugerowała otwartość na zmiany, by „partnerzy tej samej płci mogli w sposób jednoznaczny po sobie dziedziczyć”. Przeciwniczka aborcji i związków partnerskich.

Częstochowska „jedynka” KO Izabela Leszczyna w sejmowej ławie zasiada już trzecią kadencję. W 2013 r. objęła tekę wiceministra finansów. Zajmowała się konstruowaniem przepisów podatkowych. Jej autorskim projektem była loteria paragonowa. Dziś jest ekonomiczną twarzą PO, która ma wytykać PiS błędy w polityce podatkowej i niegospodarność.

Kandydatki społecznie zaangażowane

Nie brakuje kandydatek doświadczonych i aktywnych społecznie. W Warszawie to choćby Dorota Łoboda, 15. miejsce na liście KO. Łoboda jest twarzą protestu przeciw reformie edukacji oraz jedną z założycielek ruchu Rodzice przeciwko Reformie Edukacji. Współtworzyła komitet, który zbierał podpisy pod obywatelskim wnioskiem o ogólnokrajowe referendum w sprawie zmian w oświacie. Choć udało się zebrać ponad 910 tys. podpisów, wniosek trafił do kosza. W Zielonej Górze „jedynką” SLD jest Anita Kucharska-Dziedzic, która 20 lat lat temu założyła Lubuskie Stowarzyszenie na Rzecz Kobiet Baba. W 2019 r. z ramienia Wiosny bezskutecznie kandydowała do Parlamentu Europejskiego, zdobywając 35 tys. głosów.

Niskie, 28. miejsce na liście SLD we Wrocławiu zajmuje Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. Od 2015 r. do lutego 2019 należała do Razem, ale na początku roku wystąpiła z partii, tłumacząc to brakiem akceptacji dla obranej przez ugrupowanie strategii przed wyborami do PE. Krytykowała przeprowadzoną przez minister Zalewską reformę edukacji i wspierała strajkujących nauczycieli. We Wrocławiu startuje też Małgorzata Tracz, szefowa Zielonych, „dwójka” KO. Zwolenniczka odnawialnych źródeł energii, popiera zwiększenie opłat za odbiór odpadów niesegregowanych oraz uszczelnienie systemu, tak by śmieci nie trafiały do lasu.

JOW-y wypychają kobiety z polityki

Znacząco mniej kobiet kandyduje w wyborach do Senatu, w których od 2011 r. obowiązuje system jednomandatowych okręgów wyborczych – stanowią tylko 16 proc. ogółu kandydatów. To o 2,5 proc. mniej w porównywaniu z wyborami 2015.

Najwięcej kandydatek na senatorki ma SLD (28,6 proc.) oraz KO (24,7 proc.). Zdecydowanie gorzej wygląda sytuacja na listach PiS, gdzie kobiety stanowią zaledwie 14,1 proc. ogółu kandydatów. Ale to wciąż lepiej niż w PSL – 6,2 proc.

Jednomandatowe okręgi uniemożliwiają wprowadzenie jakichkolwiek kwot, parytetów, naprzemienności – najskuteczniejszych narzędzi wspierania kobiet w wyborach.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną