Fizyk na tropie kota
Mechanika kwantowa. Teoria wbrew zdrowemu rozsądkowi
W swym najsłynniejszym eksperymencie Erwin Schrödinger (1887–1961), austriacki współtwórca mechaniki kwantowej (czyli teorii fizycznej odnoszącej się do zjawisk zachodzących w świecie bardzo małych obiektów, których nie sposób opisać poprawnie za pomocą mechaniki klasycznej), zamknął kota w pudełku wraz z trucizną uwalnianą przez rozpad atomu pierwiastka promieniotwórczego. Ale ponieważ atom ten zgodnie z prawami fizyki kwantowej znajdował się w stanie, który był mieszaniną stanu przed rozpadem i po rozpadzie, nieszczęsny ssak, aż do chwili otwarcia pudełka był zarazem żywy i martwy.
Eksperyment oczywiście miał charakter czysto myślowy. Żaden kot nie ucierpiał, ale udręczeni zostali fizycy. Mechanika kwantowa, której kot Schrödingera stał się symbolem, przez dziesiątki lat doprowadzała do szewskiej pasji zarówno jej twórców, jak ich następców, wymagała bowiem (i wciąż wymaga) zawieszenia zdroworozsądkowych zasad poznania rzeczywistości. Irytowała aż do chwili, gdy zgodnie z hasłem judoków „ustąp, aby zwyciężyć”, uczeni zaczęli wykorzystywać jej zadziwiające własności.
Karol Jałochowski: – Żałuję, że miałem kiedyś cokolwiek wspólnego z teorią kwantową – mawiał ponoć Schrödinger. Wszystko przez tego paradoksalnego kota?
Czesław Radzewicz: – Schrödinger nie był jedynym uczonym, który miał kłopoty z wynikami własnej pracy. Starszym przykładem jest Max Planck, który ułożył pierwszą cegiełkę w budynku mechaniki kwantowej i który do śmierci nie mógł się pogodzić z tym, że jest tak, jak mówiła nowa teoria. Owszem, wypisał bardzo eleganckie i, co ważniejsze, poprawne równanie promieniowania ciała doskonale czarnego (jedna z kluczowych zagadek nauki przełomu XIX i XX w.