Ponosiły go emocje. W sytuacjach nagłych nerwowo reagował na konflikty. Nie było w tym premedytacji. Teraz chciałby zadośćuczynić. Tak cytuje Mariusza kołobrzeski adwokat Edward Stępień, który akurat wraca z przesłuchania klienta w szczecińskiej prokuraturze. Marynarz Mariusz uchodzi za bogatego, adwokata ma z wyboru. Trzy kobiety leżały zakopane w płytkich, leśnych dołach niedaleko Kołobrzegu. Klient jest w złej kondycji psychicznej, ciężko mu. Ciężko także mecenasowi, bo z racji zawodu wie o sprawie więcej niż inni. Stępień mówi: – Mój stosunek do czynów pana Mariusza jest taki sam, jak każdego przeciętnego człowieka. Ale nie jestem obrońcą czynów pana Mariusza, a jego obrońcą.
Lizak „Pan/i Młody/a”
Propozycja ślubna – karmelowe torsy: męski z muszką, damski z kolią.
Mariusz poszedł do aresztu w czerwcu 2019 r., trzy dni przed ślubem z Dorotą. Miłość należała do szybkich, narzeczeni znali się od marca. Nieskazitelność Mariuszowego mieszkania w centrum Kołobrzegu naruszyli policjanci. Wnętrze, jak potem mówili, przypominało domek dla lalek. Ani grama kurzu. Gospodarz spokojnie zbierał się do wyjścia, dbając, by pozostawić po sobie ład. Ubranie miał prosto z pralni, a w jego lśniących butach można się było przejrzeć.
Szedł wyjaśnić niejasności w kwestii stanu posiadania. Od kilku lat w Kołobrzegu ginęły kobiety, a właścicielem ich mieszkań zostawał marynarz Mariusz. Domek dla lalek, z którego zabierała go policja, wcześniej spłonął i wymagał wyremontowania przez Mariusza. Jednak przed pożarem należał do niedającej znaku życia od 2016 r. Iwony. Mariusz na wszystko miał legalne papiery i stąd spokój podczas zatrzymania. Ale jednocześnie w lesie za miastem poszukiwały zwłok policyjne psy tropiące. Parę najbliższych Mariuszowi osób było pod obserwacją.