Zielone światło, czyli teologia ekologii
Franciszkanin o. Stanisław Jaromi o tym, czy istnieje ideologia ekologizmu
JOANNA PODGÓRSKA: – Jak w czasach, gdy wyeksploatowaliśmy naturę do cna, czytać biblijne wezwanie: „Czyńcie sobie ziemię poddaną”?
STANISŁAW JAROMI: – Jeszcze jest Amazonia, trochę unikalnych obszarów tropikalnych, tereny wysokogórskie. Zostało parę miejsc do wyrabowania. No i północ; przede wszystkim Arktyka, gdzie wielu już się szykuje do rabunku. Antarktyda jest na razie nie do ruszenia. Sarkastycznie można powiedzieć, że mimo sporych wysiłków ludzkości jeszcze coś zostało. W mojej książce „Boska ziemia” starałem się poddać to biblijne wezwanie pewnej reinterpretacji. Myślę, że dziś powinno ono brzmieć: „Czyńcie sobie Ziemię kochaną”. Przyznam, że ta idea narodziła się jako odpowiedź na zbyt częste używanie przez różnych decydentów biblijnego cytatu o poddanej Ziemi. Ale ona sięga głębiej. Gdy mówimy o interpretacji chrześcijańskiej, to czytając Ewangelie, wiemy, że Jezus jako najważniejsze ogłosił przykazanie miłości. Kochamy siebie samego, bliźnich i Pana Boga, niestety mało mówiliśmy o kochaniu przyrody, świata czy ludzkości.
Czy można powiedzieć, że przekazy Starego i Nowego Testamentu w kwestii Ziemi i natury idą w różne strony?
W naszej tradycji czytamy Nowy Testament jako wypełnienie Starego. Biblia żydowska to w dużej części historia zdobywania przestrzeni Ziemi Świętej. Lud Izraela przez 40 lat wędrował z Egiptu, a później zdobywał tę ziemię w krwawych wojnach. To opowieść założycielska tworząca tożsamość Izraela. Zdobywają dany im od Boga świat, który jest miodem i mlekiem płynący, bogaty przyrodniczo, zamożny gospodarczo. Biblia starotestamentalna zaczyna się od podwójnego opisu stworzenia. Czytamy, że ten świat jest darem od Boga. Nie ja jestem jego właścicielem, jedynie gospodarzem jakiegoś fragmentu, ogrodnikiem w Bożym ogrodzie.