Liczba „naj” w materiałach reklamowych Suntago Wodny Świat przytłacza. Największy zadaszony park wodny w Europie, najdłuższa zjeżdżalnia, najwięcej zjeżdżalni, najpiękniejszy ogród żywych palm, najbardziej zaawansowany rozsuwany dach. Inwestor nie zaprzeczał, że sporo „naj” można by dodać w kwestii finansów, które wpakowano w budowę Suntago, bo obiekt powstawał w szczerym polu. W dniu otwarcia okazało się, że kolejne „naj” dopisali sami klienci – najdziwniejsze sposoby na wniesienie własnego alkoholu, najgorsze zachowanie w kolejce po ponton, największe wyzwanie chodzić nago po strefie relaksu. Teraz obsługa obiektu uczy się Polaków, a Polacy uczą się korzystać z największego aquaparku w tej części Europy.
Palma i browarek
Tydzień po otwarciu Suntago życie na obiekcie toczy się leniwym i spokojnym rytmem. Nie ma kolejek. Nie ma ścisku i agresji. Klienci dzielą się zasadniczo na dwie grupy – rodziny z dziećmi i samotni bez dzieci. Po wyjściu z szatni obydwie te grupy się rozłączają, bo obiekt podzielony jest na część do relaksu, na której nie mogą przebywać dzieci do 16 lat, i część rozrywkową przeznaczoną głównie dla dzieci. Taki jest światowy trend w gigantycznych aquaparkach. Jednak w dniu otwarcia większość światowych trendów zaproponowanych przez Suntago się nie przyjęła. – Miało być odpoczywanie pod palmami, a okazało się, że niektórym ludziom palma odbiła do głowy – mówi jeden ze stewardów i macha ręką na wspomnienie najazdu sprzed tygodnia.
20 lutego, w dniu otwarcia Suntago, klienci dopisali. W szczytowym momencie o godz. 14 na obiekcie było ponad 4 tys. użytkowników. A przed kasami ustawiali się kolejni, choć na stronie internetowej od kilku dni była informacja, że bilety na ten dzień są już wyprzedane.