JULIUSZ ĆWIELUCH: – Na ulicach jest zdecydowanie mniej małpek.
KRZYSZTOF BRZÓZKA: – Pogłoski o śmierci małpek są co najmniej przedwczesne. A właściwie na wyrost. Po pierwsze, siedzimy w domach, to i pijemy w domach. Po drugie, co mnie dużo bardziej martwi, wszystko wskazuje na to, że rząd po cichu wycofa się z szumnych planów podwyżek na alkohole w opakowaniach do 300 ml.
Sam pan krytykował proponowane zmiany.
Krytykowałem nieudolnie sformułowane przepisy, które pozwalały sprzedawcom nie podwyższać ceny za małpki, tylko wyższą opłatę przerzucić np. na alkohol w butelkach o pojemności 0,5 l.
A co za różnica?
Zasadnicza. Małpki zwiększają dostępność alkoholu. Co prawda kupuje się mniej, ale taniej. Kreują fatalny model konsumpcji, czyli impuls, utrzymywanie się na ciągłym rauszu, nie mówiąc o szybkim strzale przed wejściem do lokalu, żeby kopało, ale nie po kieszeni. Rozpijają kobiety, na co są badania. I nie lepiej oddziałują na młodzież. To jest jak rak, co najlepiej widać po wzrastających wolumenach sprzedaży. Z roku na rok małpek sprzedaje się więcej. Podwyżka miała ograniczyć ten trend. Jeden zresztą z wielu, bo polskie modele konsumpcji są bardzo niekorzystne dla społeczeństwa.
Kwarantanna i alkohol to murowane kłopoty
Pijemy mniej niż Francuzi, to chyba oni mają problem.
We Francji jest stały trend spadku spożycia alkoholu. Kiedy oni pili 16 l czystego alkoholu na głowę, my piliśmy 8. Dziś wypijamy 11,5 l i nasza krzywa ciągle rośnie.