Sprawa w Sądzie Rejonowym w Opolu potoczyła się błyskawicznie, w sumie trwała kilkanaście minut. Oskarżony Mateusz L. nie został nawet dowieziony na salę z więzienia. Sąd nie uznał, że przed wyrokiem należałoby go wysłuchać – dowiedzieć się, co pchnęło 28-letniego zdolnego studenta na przestępczą ścieżkę. Żałuje? Chciałby jakoś odkupić winy? Przeprosić? Jak wyobraża sobie dalsze życie?
Na sprawę nie pofatygował się także prokurator. Na sali byli sędzia, mecenas, protokolantka. Sprawę rozstrzygał skład jednoosobowy – sędzia rejonowa Amanda Leśniewska, wiceprzewodnicząca wydziału karnego.
Oprócz protokołu nie został żaden inny ślad. Sędzia już na wstępie ogłosiła, że rozprawa nie będzie nagrywana. Jak wytłumaczyła – na rozprawę została wybrana sala przeznaczona dla rozpatrywania wykroczeń, których się nie nagrywa.
Oszust sieciowy
Co prawda Mateusz L. nie popełnił wykroczenia, lecz przestępstwo – jednak przecież chodziło o niewyrafinowany kant ze sprzedawaniem komórki. Mężczyzna przez trzy lata oferował w internecie telefon iPhone6, inkasował pieniądze i znikał. Typowe oszustwo w sieci. Takich jest ostatnio na pęczki. Prawnicy znają to na pamięć: art. 286 Kodeksu karnego. Kara od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.
Mateusz wpadł jeszcze w 2016 r. Został namierzony, zatrzymany, osądzony i skazany. Wtedy udowodniono mu 24 oszustwa. To sporo – dlatego wyrok brzmiał 2 lata za kratami i to bezwzględnej odsiadki.
Trafił do więzienia w Krakowie przy Montelupich. W tym czasie na jaw zaczęły wychodzić kolejne przestępstwa, których dokonał. Sprawy były bliźniacze: chodziło o fikcyjną sprzedaż iPhone6. Zmieniały się tylko nazwiska poszkodowanych. Sprawy trafiały do różnych sądów w całej Polsce – zależnie od miejsca zamieszkania ofiary internetowej pseudoaukcji.