Historię Aleksandry Prykowskiej, aktorki pogryzionej przez swojego psa, opisały gazety brytyjskie, hiszpańskie, włoskie, rosyjskie i australijskie. Niemiecka telewizja RTL nakręciła film. Jej zdjęcie pokazywano na wszystkich kontynentach. Aktorka i modelka, pracująca dla L’Oreala, niemal straciła oko. Pies wyrwał jej część powieki. Jak to się stało, pytano, że przygotowany do adopcji pies zaatakował swoją opiekunkę?
W Polsce pytano raczej, co mu takiego zrobiła. Na forach – dosadnym językiem, na zajęciach w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego – z troską o zwierzęta i ich opiekunów. Problem w tym, że nic mu nie zrobiła. Solidnie przyłożyła się do adopcji, znała literaturę, starała się zapewnić psu warunki, w jakich poczułby się bezpiecznie. A to nie wystarczyło.
Zawsze chciała mieć w domu takiego dużego zwierzaka do kochania. Gdy trafiła na ogłoszenie na stronie internetowej schroniska, pomyślała, że teraz jest dobry moment. Rozważała wcześniej hodowlę, konkretne rasy o typowych dla nich charakterach, ale dziś podobno nie robi się takich rzeczy. Skoro tyle zwierząt tęskni do ludzi w schroniskach...
Wyjątkowe zwierzę
Na licznych plenerowych zdjęciach wrzuconych na Facebooka siedział pies w typie labradora, z czerwoną chustką na szyi i z wyrazem pyska, który ludzie biorą za uśmiech. Wtulał się w swoją opiekunkę, obejmowany przez nią i głaskany, lizał ją po policzku. Aleksandra Prykowska przeczytała, że to wspaniały, wierny, stęskniony i zahartowany trudnym życiem pies, który będzie ją witał w drzwiach jak szczeniaczek. Nazywał się Logan.
Nim go zabrała do domu, wystąpili jeszcze razem w filmie zachęcającym do przygarniania psów ze schronisk. Przed kamerą teraz ona głaskała i przytulała Logana, chwaląc, że to pies z trudną przeszłością, a dzięki pracy schroniskowych specjalistów taki kochany i łaknący człowieka.