Na wiarygodny obraz zwykłego człowieka pracują sztaby specjalistów, którzy po cichu przyznają: z życia 38 mln Polaków czerpią na bogato, ale Polak realny i ten wykreowany przez programy to często dwie zupełnie różne osoby.
Twórcy i tworzywo
Telewizyjne życie zwykłego Polaka rozpoczyna się najczęściej od scenariusza. Doświadczony Scenarzysta, weteran branży filmowo-telewizyjnej, z ponad 20-letnim stażem pracy dla najważniejszych polskich kanałów, z rozrzewnieniem wspomina początki w dość specyficznej zawodowej niszy – przy pisaniu paradokumentów.
Czyli historii, do których scenariusze napisało samo życie – tak chętnie mówią o paradokumentach dyrektorzy telewizyjnych stacji podczas prezentacji ramówek, ale według Scenarzysty (na co dzień pracującego w dużym scenariopisarskim zespole) prawda, niestety, jest taka, że to nie życie, ale m.in. jego zespół je pisze, a na dodatek wszystkie te historie na początku przyjeżdżały do nas z Niemiec.
Początkowe sezony „W11” (pierwszy w polskiej telewizji paradokument kryminalny), „Trudnych spraw” oraz „Ukrytej prawdy” miały oryginalne scenariusze po niemiecku. Brało się germanistów – wspomina Scenarzysta – którzy je tłumaczyli, a potem siedziało się i zmieniało wszystkich Helmutów na Janów, Müllerów na Kowalskich, Berlin na Warszawę – i gotowe.
Sama treść paradokumentalnego scenariusza jest dość specyficzna. Jeśli w historii pojawiają się emocje, to spektakularne: „Zdradziłaś mnie, ty dziwko!”, musi wykrzyczeć zdradzony. Do tego trzykrotne tłumaczenie zawiłości fabuły – najpierw przez lektora, który zapowiada scenę, potem w dialogu, a na koniec jeszcze w tzw. setce, kiedy bohater sam komentuje, co się wydarzyło przed chwilą.