Pierwsze dwie dekady XXI stulecia charakteryzował niezrozumiały obecnie marazm oraz bierność polityków wobec planetarnej katastrofy środowiskowej. Chodziło o ryzyko nagłej i gwałtownej zmiany klimatycznej, utratę żyznych gleb, wielkie wymieranie gatunków, destabilizację oceanów, przestrzelenie konsumpcyjne w krajach rozwiniętych, dramatyczny wzrost nierówności ekonomicznych i nowe, coraz ostrzejsze, konflikty o zasoby. Procesy te zdefiniowały tzw. antropocen – epokę, w której gatunek Homo sapiens okazał się siłą sprawczą o znaczeniu geologicznym.
Bierności decydentów towarzyszyły masowe młodzieżowe strajki klimatyczne, oburzenie artystów oraz naukowców w obliczu nieodwracalnych strat, a także opór obywatelski. Pandemia koronawirusa (rok 2019 i następne), kompromitując ideologię rynkowego neoliberalizmu, rozpoczęła jednak epokę wychodzenia z marazmu. Transformacja gospodarek i społeczeństw rozwiniętych odegrała w tym akcie centralną rolę. Pandemia ukazała bowiem jednoznacznie, że antropocen to nie tyle „epoka człowieka”, ile raczej czasy coraz trudniejszych relacji człowieka i przyrody, w których dotychczasowe, niezrozumiałe z dzisiejszej perspektywy priorytety pogoni za zyskiem i wzrostem muszą zostać porzucone.
Mianem ekowerwy lub biobalansu określa się obecnie koncepcje głębokiej, prośrodowiskowej transformacji gospodarek zgodnie z zasadami ich wystudzania, kultury czasu wolnego, postpracy i wytchnienia od morderczego wyścigu za wzrostem PKB. Zwolennicy tego nurtu, stanowiący dzisiaj ogromną większość, konsekwentnie realizują postulaty wyciszenia konsumpcjonizmu, ujarzmienia absurdów finansjeryzacji, odejścia od rozrywek wysokoemisyjnych oraz wygaszenia sektora paliwowego i reklamy, a także uziemienia transportu na dalekie odległości.