Dane na talerzu podane
Jak 19-letni twórca stworzył bazę danych o epidemii
Bohater tego tekstu zwrócił uwagę władzom, że gdzieś „zgubiły” 22 tysiące zakażeń. Ale więcej nie będzie miał okazji odkryć takiego błędu, bo Ministerstwo Zdrowia zmieniło system raportowania danych. Stacje sanitarne nie będą już mogły ich podawać na poziomie regionu, pokaże je tylko MZ. A to oznacza, że obywatele nie będą mogli weryfikować ich prawdziwości i odkrywać nieścisłości. „Instytucje państwowe mnie upokorzyły” - skomentował Michał Rogalski w portalu Onet.pl.
***
Początek marca 2020 r. Michał przygotowuje się do matury w toruńskim I Liceum Ogólnokształcącym. Pandemię obserwuje od kilku miesięcy. Śledzi to, co dzieje się w Chinach, Wietnamie, we Włoszech. Wtedy jeszcze nikt nie spodziewał się, że wirus zamknie cały świat. – Wydaje mi się, że w marcu wszyscy już trochę zniecierpliwieni czekaliśmy na ten pierwszy potwierdzony przypadek w Polsce. Byliśmy pewni, że chorzy w kraju już są, tylko trzeba było ich wykryć. Pacjent zero był traktowany w mediach trochę jak celebryta, nasza ciekawość połączona ze strachem była ogromna. Po tygodniu było już w sumie 17 przypadków i w ten sposób osiągnęliśmy wzrost wykładniczy – wspomina licealista, który postanowił, że będzie prowadził własną bazę danych o epidemii.
Zaczął śledzić dane z całego świata, traktując pandemię jako „zjawisko mierzalne, które możemy analizować i wyciągać wnioski”. Gdy pojawił się pierwszy polski przypadek zakażenia koronawirusem, Michał przestał zajmować się światem i zajął się tworzeniem bazy „COVID-19 w Polsce”. Nie mógł pogodzić się z szumem informacyjnym; swoje dane podawało Ministerstwo Zdrowia, drugie sanepid, a kolejne samorządy. Michał chciał jakoś ogarnąć ten chaos. – Traktuję dane jako możliwość obiektywnej oceny rzeczywistości.