Odejdź i pooddychaj
Dzieci swój dom lubią, jeśli mają rodziców, którzy traktują je poważnie
VIOLETTA KRASNOWSKA: – Od wielu miesięcy przymusowo spędzamy w naszych domach dużo więcej czasu niż kiedykolwiek. Jak to się odbije na psychice dorosłych, młodzieży, dzieci?
BARBARA ARSKA-KARYŁOWSKA: – Młodzież z natury chce wyjść z domu – i w dosłownym, i w metaforycznym sensie. Nastolatkowie – nawet mając najlepsze warunki – buntują się przeciwko rodzicom i to jest zdrowe. Muszą się buntować, bo ten bunt pomaga im się uniezależnić. Ważne jest także to, by w tym czasie rodzice nie byli jedynym wzorem i autorytetem. W normalnych warunkach to, co przekazują dzieciom rodzice, jest konfrontowane z tymi innymi autorytetami. Koledzy, oczywiście, są szczególnie ważni. Ale wzorem bywa też lubiany nauczyciel, harcmistrz, trener czy instruktor innych pozaszkolnych aktywności – młody człowiek wybiera sobie różne autorytety i z tego stwarza swoją tożsamość. Tymczasem teraz ma do tych innych ograniczony dostęp.
Ten młody człowiek siedzi w domu, w niedzielę wyjdzie z rodzicami na sumę, potem obiadek, zero rozmów, dyskusji. Albo afera o byle co. Czy przyjmie on to bez sprzeciwu, czy będzie cierpiał?
Zobaczymy. Na pewno zaostrzyły się konflikty między młodzieżą a rodzicami. W normalnych warunkach, bez covidu, ważnym czynnikiem, który sprzyja pozytywnej atmosferze w domu, jest poważne traktowanie zbuntowanego nastolatka. On bardzo chce, by jego zdanie było brane pod uwagę, by był traktowany jako partner. Nastolatki, nad którymi rodzice bardzo „się trzęsą” – a teraz, przecież dla ich dobra, trzęsą się bardziej i nie pozwalają na samodzielne wyjścia z domu – czują się źle. Ich poczucie dorosłości charakteryzuje się tym, że już im więcej wolno, że mają więcej wyborów, że same o różnych rzeczach decydują.