Dzisiejsi 25-latkowie jeszcze go pamiętają. A właściwie nie jego, ale wielki spektakl odchodzenia, jaki rozgrywał się na ich oczach. – Jako mały chłopiec nie do końca rozumiałem, co się dzieje. Czułem, że wokół mnie trwa jakieś kolektywne przeżywanie, które mnie przerasta – wspomina Konrad, który miał wówczas 10 lat. Pamięta godziny spędzane przed telewizorem, łzy dorosłych, na co dzień niespecjalnie związanych z Kościołem, atmosferę wielkiej podniosłości.
Nina, równolatka Konrada, wychowana w zupełnie zlaicyzowanej rodzinie, odgrzebała swój pamiętnik z tamtego czasu.