Trwa zmasowana operacja ściągania zaległego abonamentu RTV od obywateli. Do egzekucji rzucono Pocztę Polską (PP), Krajową Radę Radiofonii i Telewizji (KRRiT), urzędy skarbowe i komorników. Podejrzanym o zaleganie zajmuje się konta bankowe, odbiera emerytury, nęka pismami w niezrozumiałym dla wielu urzędniczym żargonie.
Ludzie, którzy dostają wezwania zapłaty – przeważnie około 1,5 tys. zł – opowiadają, że nawet ciężka choroba nie bywa okolicznością łagodzącą. Skarżą się na planową bezduszność państwowych instytucji windykujących abonament idący na TVP. Obowiązuje zasada „najpierw płać, potem udowadniaj niewinność”.
Dochodząc swoich racji, obywatel będzie musiał sam dostarczyć wszelkich dowodów, bo Poczta Polska – co pokazały sprawy sądowe – nie będzie zainteresowana znalezieniem w swoich archiwach dokumentów świadczących na jego korzyść. Bywa też, że oficjalne wyrejestrowanie telewizora okazuje się nieskuteczne z nieznanych powodów, ale PP nie powiadamia o tym i wciąż nalicza abonament. Przy próbie wyrejestrowania mogą także spiętrzyć się nagłe kłopoty z systemem informatycznym na poczcie. Tak swoją ucieczkę od telewizji przeżył C.:
– Zlikwidowałem u siebie telewizję, przez internet, zgodnie ze wskazówkami z portalu PP – mówi C., fotograf. – Poinformowali, że przyślą mi potwierdzenie wyrejestrowania. Potem miałem dużo pracy, zapomniałem o sprawie, minęło parę lat. W 2020 r. wracam z wakacji i znajduję wezwanie do zapłaty zaległego abonamentu – prawie 1,5 tys. W piśmie straszą urzędem skarbowym i komornikiem. Machnąłem ręką, zapłaciłem, nie mam czasu się z nimi użerać, chociaż miałbym podstawy.
C. poszedł na pocztę, tym razem wyrejestrować się osobiście. Stał 2 godziny w kolejce, w reżimie koronawirusowym.