Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Popas w piekle

Jak stado wolnych krów trafiło do piekła

Nowi właściciele stada nie życzą sobie żadnej społecznej kontroli. Nowi właściciele stada nie życzą sobie żadnej społecznej kontroli. Facebook
Słynnego na całą Polskę stada wolnych krów za chwilę nie będzie. Padły już 62 sztuki, czyli prawie jedna trzecia. Rodzą się też młode, które mogą legalnie iść na ubój.
Stado nad Wartą przez lata rozmnażało się bez żadnej kontroli.Bogusław Sacharczuk/Forum Stado nad Wartą przez lata rozmnażało się bez żadnej kontroli.

Kiedy latem zeszłego roku ocieliła się najstarsza krowa, Łasuszka, przewodniczka słynnego stada, obrońcy wolnych krów koczujący w namiotach nad Wartą nazwali jałówkę Meggy. Na cześć Magdy Nowak, która zainicjowała walkę o stado z Deszczna. – Zastanawiam się, czy Łasuszka jeszcze żyje, bo Meggy na pewno już nie ma – mówi Magda. – Kiedyś cała Polska tym krowom kibicowała, nawet prezydent zabrał głos w obronie ich życia. A teraz dogorywają w Lipkach Wielkich i nikogo to nie obchodzi. Nie tak miało być.

Do Lipek Wielkich, do gospodarstwa Moniki Pietrzak i Mariusza Myszkowskiego, krowy trafiły pod koniec stycznia ub.r. Był to finał dramatycznych wydarzeń, które rozegrały się wcześniej. Jesienią 2018 r. na liczące niemal 200 sztuk stado dorodnych byków, jałówek i cieląt, które od kilkunastu lat żyło półdziko na nadwarciańskich łąkach gminy Deszczno w województwie lubuskim, wydano wyrok. Stado miało co prawda właściciela Pawła Skorupę, który zarejestrował krowy w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa jeszcze w 2004 r., ale przestał się nimi zajmować. W listopadzie 2018 r. został skazany za znęcanie się nad krowami poprzez ich porzucenie. Tymczasem stado żyło na swobodzie, rozmnażało się; liczba wolnych krów stale rosła. Protestowali okoliczni mieszkańcy – krowy wchodziły w szkodę, byki terroryzowały okolicę.

W końcu powiatowy lekarz weterynarii nakazał likwidację stada, co potwierdził Sąd Rejonowy w Gorzowie Wielkopolskim. Krowy miały być ubite w rzeźni i spalone jako potencjalne źródło zarazy. Przeznaczono na to 350 tys. zł z budżetu Ministerstwa Rolnictwa. Według urzędników stanowiły zagrożenie epidemiologiczne, bo nie były zakolczykowane ani regularnie badane i szczepione. Wiosną ówczesny minister rolnictwa Jan Ardanowski kazał „zrobić porządek” i 1 maja 2019 r.

Polityka 5.2021 (3297) z dnia 26.01.2021; Społeczeństwo; s. 36
Oryginalny tytuł tekstu: "Popas w piekle"
Reklama