Agnieszka od czterech lat jest na antydepresantach. Nie była przygotowana na takie życie. Z dala od ludzi, marzeń i perspektyw na lepsze jutro samotnie wychowuje niepełnosprawnego syna. – Czułam się w domu jak w więzieniu. Siedziałam, płakałam i pytałam: dlaczego ja? Co takiego zrobiłam, że niosę ten krzyż – opowiada. – Nie walczę już o nic, nawet o siebie. Miałam wysokie ciśnienie, zawroty głowy, nieregularny rytm serca. Podejrzewali zawał. Nie zgodziłam się na wyjazd do szpitala.